Zostałamwywołana do tablicy przez słynną i moją ulubioną blogerkę Dewaluację. Zadanie polega na opisaniu jakiegoś zdarzenia z mojejprzeszłości. Takie samo wezwanie otrzymały Jazzowa i Babcia.
Przeczytałam podobne historyjki na jejblogu i podjęłam rękawicę, jako, że lubię rywalizację i nie boję się nowychwyzwań. No, to piszę.
TRYPTYK WSPOMNIEŃ
1.Dzieciństwo
Było to w czasach, w których dom moich rodzicówpachniał chlebem, zalewajką i co sobota – pastą do podłogi.
Moirodzice mieli w zwyczaju późną jesienią robić „grube” zakupy. Pieniądzeprzeznaczane były na uzupełnienie, lub wymianę zużytych sprzętów. Kupowanotakże węgiel na zimę i nie zapominano o sprawunkach dla dzieci. Zabierano nasdo sklepu, kupowano nam buty, okrycia na zimę i jakieś zbytkowne prezenty, poczym jako już niepotrzebne przy pozostałych zakupach, odsyłano nas do domu izajmowano się pozostałymi zakupami.
Tym razem nasi rodzice kupili nam wymarzone łyżwy.Takie, w których piłowało się rowki i przytwierdzało się łyżwy do butów przy pomocypasków oraz specjalnego bolca, który trafiał do wydrążonego w obcasie otworku.
Rodzice odesłali nas do domu. Nie protestowaliśmy,oczywiście, bo chcieliśmy natychmiast wyostrzyć rowki i przymierzyć łyżwy dozimowych butów. Wyszlifowane na brzytwę łyżwy były gotowe do użycia, rodzicównadal nie było w domu, a i śniegu i lodu jeszcze nie było. Gdzie wypróbowaćnowy nabytek, jak sprawdzić efekt ostrzenia?
Mieszkanie rodziców miało amfiladowy układ pokojów,co oznacza, że w jednej linii są usytuowane drzwi i można się bez truduprzemieszczać z pokoju do pokoju robiąc kółko. Czujecie?
Nie pamiętam, kto zaczął, wszyscy przytwierdziliśmyłyżwy do butów i... ruszyliśmy na „objazd” wszystkich pomieszczeń. Świetnie namszło, bo wypastowane podłogi z powodzeniem „robiły” za lodowisko!
Radosnązabawę przerwał nam powrót rodziców do domu. Mama rzuciła torby z zakupami nakanapę i jęknęła: Moje podłogi, mojepodłogi! Ojciec nie jęczał, ojciec zawył:, Co wy robicie!? Zobaczcie, jak zniszczyliście podłogi! Oj, nie daruję!-Chciał „nie darowanie” natychmiast wprowadzić w czyn, rozglądał się za pasem.
Spuściliśmy skruszeni wzrok na podłogę i dopieroteraz zobaczyliśmy skutki przymierzania łyżew. We wszystkich pokojach, przezsam ich środek wiodła ścieżka znaczona wiórami, bo zdarliśmy ostrymi rowkamideski do żywego drewna!
Skończyłosię to cyklinowaniem i malowaniem podłóg, łyżwy (wszystkie trzy pary)wylądowały na pawlaczu, a my dostaliśmy szlaban do osiemnastego roku życia.
2.Podlotek
Było to w czasach, kiedy w Żaganiu były trzy kina.Wszystkie miały bogaty repertuar i nie narzekały na brak frekwencji. W czasach,kiedy przestrzegano zakazów i nie wpuszczano dzieci na filmy od lat osiemnastu.A filmy od lat osiemnastu nie ociekały krwią i okrucieństwem, tylko zawierałyprzesłanie, którego smarkacze nie mogły zrozumieć.
W tym czasie miałam przyjaciółkę z kamienicy(kolegujemy zresztą do dziś) o imieniu Teresa, na którą i jej rodzice i mywszyscy mówiliśmy Bogusia. Mieszkałyśmy na przeciw kina Jedność. Przechodziłyśmy na drugą stronę ulicy, by podziwiać fotosyzapowiadające premiery repertuarowe, i gwiazdy filmowe. W tych czasach nikt nienazwałby gwiazdą Dody, Kasi Cichopek, czy Joli Rutowicz znanej z tego, że jestznana. To były prawdziwe gwiazdy światowego formatu!
Pewnego dnia zobaczyłyśmy fotosy z Marleną Ditrich,reklamujące film Królowa Krystyna.Zapragnęłyśmy ten film koniecznie zobaczyć. Ale była mała przeszkoda: my mamypo trzynaście lat – film był dla widzów od lat osiemnastu. Rada w radępowzięłyśmy decyzję. Przebierzemy się w dorosłe ciuchy (były takie!), zrobimymakijaż mamy kosmetykami i nikt nas nie zatrzyma!
Od pomysłu, do przemysłu. Rzecz całą wprowadziłyśmyw czyn. Kupiłyśmy za całe 2,50zł za sztukę bilety na seans o szesnastej ( naużytek pani bileterki - dla mamusi). Pod nieobecność rodziców przystąpiłyśmy doprzebieranki. Napchałyśmy w szpilki naszych mam waty, żeby nie spadały nam znóg. Za biust robiły zwinięte w kłębki prążkowane pończochy (konia z rzędemmłodym, które wiedzą, co to za pończochy!) Natapirowałyśmy sobie na wzajemkoafiury, pomalowałyśmy pomadką usta i... Ruszyłyśmy do kina!
Wyobrażacie sobie nas w takim przebraniu? Staruszek– bileter, albo miał na prawdę słaby wzrok, albo miał prześwietne poczuciehumoru i docenił naszą determinację i za cenę papuziego wyglądu wpuścił nas dokina! Królową Krystynę zobaczyłyśmy!
3.Mamuśka
Było to w czasach, kiedy na sklepowych ladachkrólował ocet i groszek, a resztę produktów trzeba było wystać, lub „załatwić”.Właśnie wtedy zostałam szczęśliwą mamuśką mojego pierworodnego. Mojazapracowana Mama często przebywała poza domem, w ciągłych rozjazdach. Bywało,że w pielęgnowaniu niemowlęcia zdawałam się ma instynkt macierzyński z powodubraku dobrej rady doświadczonej matki. Mimo to, synek chował się zdrowo, rósł iprzybierał na wadze.
Któregośdnia, pod nieobecność mojej nieocenionej Mamy, zabrałam się za kąpanie synka.Przygotowałam kąpiel zgodnie z regułą sztuki, sprawdziłam łokciem temperaturękąpieli, rozebrałam niemowlaczka i zanurzyłam w wanience. Pamiętałam, żeby niezalać buzi, nie napchać mydła do oczek nie przestraszyć, nie utopić. Poszło miszybko i sprawnie! Umytego położyłam na przygotowanym ręczniku i przystąpiłamdo wycierania i pudrowania kochanego ciałka.
O Boże! – Pomyślałam nagle z trwogą – woda była za gorąca, jak nic oparzyłam go, sparzyłam go jak kurę narosół!
Co robić, co robić!?! Moje przerażenie sięgało zenitu. Nic, tylko trzeba gnać do doktora Bagińskego (moim sąsiadem byłznakomity pediatra).Zakutałam synka w kocyk i galopem pognałam dwa piętrawyżej. Doktor na szczęście w domu był, spożywał w spokoju kolację po znojnymdniu spędzonym w szpitalu.
Panie doktorze ratuj!- Jęczałamhisterycznie – poparzyłam synka! Lekarzprzyjrzał się milczącemu zawiniątku spoczywającemu w moich ramionach ipodejrzanie spokojnie, przeciągając samogłoskę spytał: Taaaa? A po czym to wnosisz?
-Jak go wycierałam wszystkie włoski zostały na ręczniku! Napewno woda była za gorąca, sparzyłam go jak kurę, wszystkie włoski mu wychodzą,jest teraz prawie łysy! – Zbierało mi się na szloch i spazmy.
Doktor dostał spazmów ze...śmiechu. Boże, czego was teraz uczą?! Czy nikt ci drogie dziecko nie powiedział,że pierwsze włoski wycierają się i wychodzą właśnie podczas osuszania główki pokąpieli? Wycierają się też o poduszkę, czy o tym nie wiedziałaś?
Ano, nie wiedziałam.
a teraz zamiast dobrych rad naszych Mam, mamy mają internet i wszystko wiadomo:))))))
OdpowiedzUsuń