Siedzi sobie sześciu facetów: Politycy od lewa do skrajnej prawicy i z dziennikarzem rozprawiają o konwencji stambulskiej, o prawach kobiet. Przekomarzają się, kłócą, dyskutują, czy konwencja jest potrzebna, a jeśli tak to po co? Znamienny jest już sam fakt, że do tej dyskusji telewizyjnej nie zaprosili ani jednej kobiety! Konfederaci twierdzą, że ”mądre kobiety głosują na nich, bo mężczyzna lepiej wie, co kobiecie jest potrzebne - chłop, który ją obroni, przed wszelkim złem. (No, chyba, że kobieta zacznie się stawiać i „wybijać na samodzielność”, to da się jej wycisk i wróci do szeregu)”. Tak więc siedzą sobie mężczyźni i deliberują, co dla kobiet jest najlepsze. Jeden mówi, że konwencji wypowiadać nie wolno, bo jest potrzebna. Drugi dodaje, że konwencja chroni kobiety przed agresją i nierównym traktowaniem. Ale już trzeci twierdzi, że konwencja nie jest nam do niczego potrzebna, bo mamy policję, prokuraturę i sądy, które skarzą oprawcę i po sprawie. Czwarty ględzi coś