Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2011

Tryptyk

Zostałamwywołana do tablicy przez słynną i moją ulubioną blogerkę Dewaluację . Zadanie polega na opisaniu jakiegoś zdarzenia z mojejprzeszłości. Takie samo wezwanie otrzymały Jazzowa i Babcia .         Przeczytałam podobne historyjki na jejblogu i podjęłam rękawicę, jako, że lubię rywalizację i nie boję się nowychwyzwań. No, to piszę.   TRYPTYK WSPOMNIEŃ 1.Dzieciństwo   Było to w czasach, w których dom moich rodzicówpachniał chlebem, zalewajką i co sobota – pastą do podłogi. Moirodzice mieli w zwyczaju późną jesienią robić „grube” zakupy. Pieniądzeprzeznaczane były na uzupełnienie, lub wymianę zużytych sprzętów. Kupowanotakże węgiel na zimę i nie zapominano o sprawunkach dla dzieci. Zabierano nasdo sklepu, kupowano nam buty, okrycia na zimę i jakieś zbytkowne prezenty, poczym jako już niepotrzebne przy pozostałych zakupach, odsyłano nas do domu izajmowano się pozostałymi zakupami. Tym razem nasi rodzice kupili nam wymarzone łyżwy.Takie, w których piłowało się rowki i przytwierdzało się

Zielona wyspa, czy zielona trawka?

Pani minister Jolanta Fedakraczyła powiedzieć, iż przewiduje w bieżącym roku spadek bezrobocia do 10%. Niewiadomo, czy jest to przewidywanie poparte solidną analizą rynku i gospodarkipaństwa, czy może wróżenie z fusów, a może pobożne życzenie rządu. Skłaniam sięku temu ostatniemu. Jest coraz mniej powodów, dlaktórych można ufać słowom ministra finansów. Jego zapewnienia, że naszagospodarka ma się świetnie, jakoś nie przekonują, zwłaszcza w zestawieniu zfaktem gwałtownego i po omacku poszukiwania gotówki, przy pomocy której rządmógłby załatać rosnące w zastraszającym tempie zadłużenie państwa. Niepokoi fakt, że rzeczonejgotowizny nie szuka się w rozwoju przemysłu, naprawie finansów państwa, czyinwestycjach dających solidny dochód. Przeciwnie, rząd „kroi” wydatki państwa,tam, gdzie leży źródło utrzymania najsłabszych.I stosuje "kreatywną księgowość". Oto kochający swój naród premierwsadził łapę do kiesy przeznaczonej na zwalczanie bezrobocia i wynikającej zeńbiedy, i wygarnął z

Śniegowe alibi

Zima przyszła do nas wcześnie. Pierwszy śnieg spadłw listopadzie ubiegłego roku i leży do dziś. Gdy zaczął sypać bialutki puch mójsąsiad nie mógł się nim nacieszyć: Popatrz,jak pięknie, jak bialutko, jak czysto! - zachwycał się- popatrz jaki świat jest piękny, jakie widoki, wprost zapiera dech wpiersiach! Wykrzykiwał, niemal piejąc z zachwytu. A śnieg, jakby chcąc muzwielokrotnić powody do radości, sypał nadal.         Po kilku dniach znowu spotkałam sąsiada: Zobacz, ile tego świństwa nawaliło!- Powiedział do mnie bez wcześniejszego entuzjazmu- auto mi zasypuje, rano nie mogę szyb oddrapać, wszystko zamarza!         Po jeszcze kilku dniach sąsiad byłwyraźnie zdenerwowany: k..wa! –zakrzyknął – kiedy ten pier...ony śniegwreszcie zniknie! Jechać ciężko, iść się nie da! No, masakra!- Wyraziłswoją dezaprobatę w sposób wcale nie parlamentarny.         No tak, w nadmiarze wszystko szkodzi,lub się opatrzy, lub spowszednieje. Albo zaczyna złościć. Ale ja chcę wrócić dopierwszej naszej rozmow

Babcia Sąsiadka

WŁADYSŁAWA KRYGIER   Urodziła się 20 stycznia 1917 roku w Kole w biednej rodzinie jako piąte dziecko. Była surowa zima, czas wojenny, w domu panował głód. Ojciec wędrując od wsi do wsi pracował dorywczo u ludzi, rąbał drewno, wykonywał proste prace w gospodarstwach,naprawiał sprzęty, latem pracował w polu. Matka zajmowała się domem i dziećmi. Najstarsza siostra Anielka w wieku trzynastu lat została oddana na służbę w domu mieszczańskim. Władzia rosła zdrowo, pracowała ciężko pomagając matce i opiekując się młodszym rodzeństwem. Nie myślała o zabawie, o lalkach,czy beztroskim bieganiu po polu. W jej rodzinie dzieci pracowały. Nosiły wodę ze studni, od kiedy tylko mogły udźwignąć wiadro. Pracowały w polu wraz z matką w zamian za worek kartofli, koszyk warzyw, lub parę kilogramów pszenicy na mąkę. Matka prała pościel, bieliznę, koszule i pięknie haftowane obrusy bogatszym paniom. Obowiązkiem Władzi było wyprane, nakrochmalone i wymaglowane rzeczy odnieść do pańskich domów i odebrać zapł