Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2015

Ciasteczka, czyli Himalaje hipokryzji

   „Gość w dom, Bóg w dom”, mówi staropolskie przysłowie. W zwyczaju jest powszechnym, że kiedy masz gości starasz się ich poczęstować czymś, ugościć najlepiej jak potrafisz. Mamy też porzekadło: ” Zastaw się a postaw się”. O ile temu pierwszemu hołduję od zawsze, czyli przyjmuję swoich gości czym chata bogata, o tyle to drugie porzekadło nie ma u mnie zrozumienia. Nie jestem zwolenniczką życia ponad stan posiadania. Zgodnie z odwieczną tradycją naszych przodków już podczas pierwszej sesji Rady Miasta w pierwszej kadencji po zmianie ustroju na stołach obrad Rady Miasta pojawił się skromny poczęstunek. Ciasteczka. Zazwyczaj kruche, nie wymagające podawania osobnych talerzyków, czy sztućców. Do tego podawano kawę w termosach. Są tacy, którym lepiej się myśli po wypiciu tego energetyzującego napitku. Ciasteczkami i kawą częstowano nie tylko gospodarzy, czyli radnych. Ciasteczka stały też na stolikach, przy których zasiadali zaproszeni goście. Nie zapominano też o stoliku „czwartej władz

PR nade wszystko !

  Nigdy nie miałam wielkiego „parcia na szkło”. Nigdy nie zabiegałam, żeby o mnie i moich działaniach pisały gazety. Po prostu robię swoje. Jednak z uwagi na pełnioną obecnie funkcję pojawiam się w mediach częściej, niż bym sobie życzyła. Gdy dzwonią do mnie dziennikarze mam nadzieję, że chcą zapytać np.: o zmiany w budżecie, o to jakie one mają skutki dla mieszkańców miasta. Wyobrażam sobie, że zaraz padnie pytanie o to dlaczego ciągle w mieście nie ma dworca autobusowego? Dlaczego nie będzie remontu fontann, choć już po referendum i przed wyborami mieszkańcy nalegali na te inwestycje? Albo kiedy ulica xy dostanie nowy chodnik? Nic z tych rzeczy. Takie pytania nie padają, choć odpowiedzi na nie więcej interesują mieszkańców niż inne rzeczy. Nie potrzebuję rozgłosu, żeby pracować. Nie potrzebuję blasku fleszy żeby robić swoje. Są jednak ludzie, którzy jeszcze nie zdążą nic zrobić a już biegną do mediów, żeby wszem i wobec ogłosić, że robić coś zamierzają. Albo biegną do mediów, żeby

PR nade wszystko !

Nigdy nie miałam wielkiego „parcia na szkło”. Nigdy nie zabiegałam, żeby o mnie i moich działaniach pisały gazety. Po prostu robię swoje. Jednak z uwagi na pełnioną obecnie funkcję pojawiam się w mediach częściej, niż bym sobie życzyła. Gdy dzwonią do mnie dziennikarze mam nadzieję, że chcą zapytać np.: o zmiany w budżecie, o to jakie one mają skutki dla mieszkańców miasta. Wyobrażam sobie, że zaraz padnie pytanie o to dlaczego ciągle w mieście nie ma dworca autobusowego? Dlaczego nie będzie remontu fontann, choć już po referendum i przed wyborami mieszkańcy nalegali na te inwestycje? Albo kiedy ulica xy dostanie nowy chodnik? Nic z tych rzeczy. Takie pytania nie padają, choć odpowiedzi na nie więcej interesują mieszkańców niż inne rzeczy. Nie potrzebuję rozgłosu, żeby pracować. Nie potrzebuję blasku fleszy żeby robić swoje. Są jednak ludzie, którzy jeszcze nie zdążą nic zrobić a już biegną do mediów, żeby wszem i wobec ogłosić, że robić coś zamierzają. Albo biegną do mediów, żeby pr