Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2011

lekceważenie prawa

Lekceważenie prawa   Od zawsze mieliśmy przepisy prawa tak sformułowane, że potrzebowaliśmy tłumacza z „biurokratycznego” na polski, żeby zrozumieć, co autor przepisu miał na myśli. Obecnie, odkąd jesteśmy w Unii ten stan tylko się pogłębia. Rozrosła się nam biurokracja do granic absurdu. A biurokracja to cudowne narzędzie do sprawiania, by rozwiązanie kwestii prostychi oczywistych zaczęło graniczyć z cudem. Dość powiedzieć, że jak ktoś policzył, dekalog składa się z 279 słów, a przecież stanowi mądre, uniwersalne prawo! Wystarczyłoby, gdyby ludzie przestrzegali tylko jednego przykazania: kochaj bliźniego swego, jak siebie samego,  aby życie stało się miłe i proste. Deklaracja Niepodległości ma 300 słów, a na niej opiera się prawo największego kraju demokratycznego. Ale już na przykład dyrektywa Unii Europejskiej w sprawie przewożenia cukierków karmelkowych składa się z 25 911 słów! Aż tyle trzeba słów, żeby wyjaśnić, jak przewozić cukierki!? Czy w ogóle trzeba instrukcji do sprawy tak

Strasburg -2

Moja wizyta w parlamencie UE – II   Po północy wróciliśmy do hotelu w Mutzig. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamkę i już miałam spocząć w wygodnym łóżku, kiedy zadzwonił telefon. Ze spania nici. Co robiłam? No cóż, skutki tego „robienia” obrazuje doskonale fraszka O doktorze Hiszpanie , kto pamięta jej treść, ten wie. Ponowny prysznic i ponowne, mozolne zakładanie piżamki nastąpiło ok. godziny drugiej.          Obudziłam się o godzinie siódmej, wyrwana z błogiego snu, dźwiękami dzwonka telefonu. Wstałam bez ociągania. Wiadomo, trzeba być podobnym do ludzi, a to po nieprzespanej nocy wymaga czasu. O ósmej byłam podobna do ludzi, więc zeszłam na śniadanie do hotelowej restauracji. Nie odmówiłam sobie słynnych francuskich rogalików popitych obficie kawą. Od wyjazdu do Strasburga dzieliły mnie jeszcze dwie godziny, zatem wybrałam się z nowo poznaną koleżanką Karoliną na spacer po urokliwych uliczkach. Mutzig to mała miejscowość, siedziba gminy w rejonie Alzacji, licząca około 4500 mi

Moje zwiedzanie parlamentu UE

Moja wizyta w Parlamencie UE 8 maja wstałam o trzeciej nad ranem. Do tej pory myślałam,że nie ma takiej godziny. Ale jest! Więc, gdy zadzwonił budzik w telefonie, karnie pomaszerowałam do łazienki, by po chwili zasiąść do filiżanki porannej kawy. Czekała mnie długa, trzynastogodzinna podróż do Strasburga. Pojechałam tam na zaproszenie profesora ekonomii posła do Parlamentu Europejskiego Bogusława Liberadzkiego. Pogoda dopisała, było ciepło i słonecznie, im dalej na południe Europy, tym cieplej. Na miejsce noclegu do hotelu w Mutzig dotarliśmy około godziny 19.00. Zakwaterowanie poszło sprawnie, zatem po rozlokowaniu w pokoju, wypakowaniu bagażu można było natychmiast oddać się przyjemnościom: zwiedzania i smakowania lokalnych produktów okolicznych winnic. W końcu Francja serami i winami stoi! Rano, tuż po śniadaniu, około godziny 10.00 wyruszyliśmy do Strasburga. Strasburg to jedno z niewielu miast na świecie, których centrum zostało sklasyfikowane przez UNESCO jako światowe dziedzictw

Nasz utrzymanek

Nasz „drogi” Prezydent Kancelaria Prezydenta kosztuje nas rocznie więcej niż cały dwór brytyjskiej królowej!   ” Na utrzymanie głowy państwa w tym roku wydamy przeszło 171 mln zł. Tym czasem Elżbieta II, mimo wyprawienia kosztownego ślubu wnukowi Williamowi, w ciągu roku wydaje o pięć milionów złotych mniej! Zwolennicy monarchii w Wielkiej Brytanii przekonują, że z roku na rok podatnik z nad Tamizy płaci na Królową mniej – w 2009 roku 66 pensów rocznie, teraz już tylko 62 pensy”.   http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,Komorowski-drozszy-niz-brytyjska-krolowa,wid,13376411,wiadomosc_prasa.html?ticaid=1c400 Kto ciekaw, niech kliknie ten link.

brudasy

Brudna Majówka Choć mogłoby być jeszcze cieplej, nie ma co narzekać na pogodę. Zwłaszcza, że w innych rejonach kraju leje. Jest słonecznie i całkiem przyjemnie. W tym roku imprezy majówkowe słyszę od rana do późnych godzin nocnych bez wychodzenia z domu. W poprzednich latach, kiedy rzecz cała odbywała się na podzamczu, właściwie nie docierały do mnie jej dźwięki tak intensywnie, jak teraz. To nie znaczy, oczywiście, że siedzę w domu i tylko nasłuchuję! Za nic bym nie odpuściła koncertu naszej orkiestry symfonicznej ze Szkoły Muzycznej. Jak zwykle, fantastycznie grają. Jednak cieszę się, że w poniedziałek (2 maja) imprezy przenoszą się na Arenę. Dwa dni hałasu, szumu, rozbijających się o budynki dźwięków muzyki i śpiewu, w zupełności mi wystarczą. Zwłaszcza nie zatęsknię za amatorami zapiekanek i piwa, snującymi się po deptaku. Nie, żebym nie lubiła wesołych, bawiących się ludzi, nic podobnego! Denerwuje mnie - a myślę, że nie jestem w tym zdenerwowaniu odosobniona – ogromny bałagan, ja