Nigdy nie miałam wielkiego „parcia na szkło”. Nigdy nie zabiegałam, żeby o mnie i moich działaniach pisały gazety. Po prostu robię swoje. Jednak z uwagi na pełnioną obecnie funkcję pojawiam się w mediach częściej, niż bym sobie życzyła.
Gdy dzwonią do mnie dziennikarze mam nadzieję, że chcą zapytać np.: o zmiany w budżecie, o to jakie one mają skutki dla mieszkańców miasta. Wyobrażam sobie, że zaraz padnie pytanie o to dlaczego ciągle w mieście nie ma dworca autobusowego? Dlaczego nie będzie remontu fontann, choć już po referendum i przed wyborami mieszkańcy nalegali na te inwestycje? Albo kiedy ulica xy dostanie nowy chodnik?
Nic z tych rzeczy. Takie pytania nie padają, choć odpowiedzi na nie więcej interesują mieszkańców niż inne rzeczy.
Nie potrzebuję rozgłosu, żeby pracować. Nie potrzebuję blasku fleszy żeby robić swoje. Są jednak ludzie, którzy jeszcze nie zdążą nic zrobić a już biegną do mediów, żeby wszem i wobec ogłosić, że robić coś zamierzają. Albo biegną do mediów, żeby przypisać sobie wręcz nieistniejące zasługi.
Tak właśnie było z dyskusją nad Kwadransem obywatelskim. Zamierzałam go znieść, ponieważ uważam, że jest on powielaniem istniejącego od zawsze prawa mieszkańców do wypowiadania się na sesjach RM. Temat poddano pod dyskusję na posiedzeniach komisji stałych. Radni w większości wyrazili wolę utrzymania Kwadransa w porządku obrad RM, co też się stało.
Na sesji RM jeden z przybyłych mieszkańców Moczynia zabrał głos, bo sobie tego życzył. Nie ważne, czy nazywa się to Kwadrans, czy nie. Każdy obywatel miasta ma takie prawo i ten pan spokojnie z tego prawa skorzystał.
Rozmawiałam o tym również z Tomaszem Kwarcińskim, byłym przewodniczącym RM i inicjatorem Kwadransa. Poinformowałam go o tym, że wolą większości radnych Kwadrans zostaje. Rozmawialiśmy o tym 1 lutego 2015 r.
Dwa tygodnie po tej rozmowie w Regionalnej ukazała się informacja, że... Kwadrans został zniesiony. Panie Piotrze. Jeśli brakuje panu poważnych tematów do artykułów nie musi pan „sczytywać” rozmów z forów społecznościowych. Ma pan telefon do mnie, ma również do T. Kwarcińskiego. Nie musi pan „robić” za obrońcę swobód obywatelskich, które obroniły się same.
Samodzielnego dochodzenia do informacji pan nie wykonał. Dziennikarze obecni na sesji nawet tego nie skomentowali, nie zauważyli. Przepisał pan moją rozmowę z T. Kwarcińskim sprzed dwóch tygodni. Na miejscu pana naczelnej nie zapłaciłabym panu za ten „plagiat”. Mimo wszystko życzę panu weny i wielu dobrych, sprawdzonych i rzetelnych informacji i artykułów.
Dla tych, którzy zechcą porównać naszą z Tomkiem rozmowę z treścią artykułu, zrzut z ekranu w załączeniu.
Komentarze
Prześlij komentarz