Nasze „drogie” zdrowie
Zgodnie z artykułem 68 polskiej Konstytucji każdy z nas ma prawo do ochrony zdrowia. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. To, dlaczego płacąc bardzo wysokie podatki mam nieodparte wrażenie, że jeśli społeczeństwo w zbiórkach nie będzie wspierać służby zdrowia, to nasze szpitale, co najwyżej będzie stać na leczenie dobrym słowem. Gdzie są pieniądze z naszych podatków?
Mam również nieodparte przekonanie, że po mimo przeprowadzanych nieustannie „reform” służby zdrowia, z punktu widzenia pacjenta nie zmieniło się nic. W czasach tzw.: realnego socjalizmu, czyli inaczej PRLu fizycznie staliśmy od bladego świtu w kilkugodzinnej kolejce, żeby zarejestrować się do lekarza.
Teraz, jak wiecie, bo przecież zdarza się nam złapać grypę, co prawda nie musimy tak fizycznie stać w kolejce do lekarza. Ale to dla nas pacjentów niewielka zmiana. Teraz możemy się zapisać na wizytę u lekarza i już za sześć miesięcy mamy szansę stanąć przed obliczem zapracowanego specjalisty! To również oznacza kolejkę, taką samą, albo dłuższą niż w nieświetnej pamięci PRL, więc czekamy, i doczekamy, jeśli oczywiście do tego momentu nie wyzioniemy ducha.
Gdy dopada nas poważniejsze schorzenie, groźniejsze niż przeziębienie, to krewa! Mimo, że płacimy składkę zdrowotną (wcale nie małą w stosunku do naszych zarobków), zaczynają się przed nami piętrzyć schody. Najpierw diagnoza- żeby zdiagnozować przyczyny i określić sposób leczenia ustalonej choroby, powinniśmy przejść badania. Jest marzec, do specjalisty możesz „zapisać się” na sierpień, w najlepszym przypadku. Tomograf? Będzie dla ciebie dostępny w czerwcu. Inne badania również za kilka miesięcy staną się faktem. Płacisz składkę zdrowotną od 20 -30 lat? Nie ważne! NFZ nie ma pieniędzy. Nic się nie da zrobić. Czekaj.
Ale ty, przestraszony stanem zdrowia, mający odłożony jakiś grosz na czarną godzinę, który można włożyć do koperty, postanawiasz działać. Zapłacić, przekupić, dać łapówkę, bo szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz! I nagle to, co niemożliwe, po zaszeleszczeniu grubymi banknotami, staje się możliwe! Lekarz – specjalista bez żenady, niejako od niechcenia informuje cię, że za twoją składkę płaconą na NFZ leczyć cię nie może, ale prywatnie nie ma sprawy. Ciągle siedzisz przed nim w gabinecie, gdzie pracuje na rzecz NFZ, lub w publicznym szpitalu, ale twoja sytuacja zmienia się o 180 st.
Zapłać 50 lub 100 złotych za prywatną wizytę, i przyjdź po południu. W tym samym szpitalu, na tym samym szpitalnym sprzęcie lekarz wykona wszystkie potrzebne badania, wyda diagnozę i zaordynuje sposób leczenia. Jeśli zajdzie potrzeba, „położy”cię w szpitalu, tym samym, w którym za składkę NFZ nie było dla ciebie miejsca prędzej, niż za pół roku!
Ktoś powie, że płacący pacjenci zmniejszają kolejkę, bo „wypadają” z niej, lecząc się prywatnie. Otóż nie! Kolejka się wydłuża, czas oczekiwania na wizytę u lekarza i na badania diagnostyczne również! Przecież lekarz często (zbyt często!) pracuje na tym samym sprzęcie, w tych samych pomieszczeniach. Żeby nie było, że uogólniam, że oskarżam wszystkich lekarzy o niecne praktyki! Wiem, że są również uczciwi lekarze, prawdziwi Judymowie. Nie mniej jednak, nawet 1(słownie: jeden) lekarz powinien nie mieć szans na nie uczciwą praktykę!
Często z ust leczących się i płacących słyszę słowa: Cóż, jest, jak jest. Musiałem zapłacić, bo zdrowie mojej żony (dziecka, matki) jest ważniejsze! Nikt nie mówił, że będzie łatwo, i za darmo! Nie prawda! Gwarantuje to nam Konstytucja, której rządzący po napisaniu nie czytają i nie przestrzegają! A oddziały NFZ pęcznieją. Przybywa w nich urzędników, samochodów służbowych, wysokich apanaży. Zastanawia mnie, jak urzędnicy NFZ mogą spać spokojnie, po oświadczeniu matce chorego na raka dziecka, że tego akurat leku refundować nie będą? Kim oni są?! Kim są pracownicy NFZ? Funkcjonariuszami Pana Boga mogącymi jedną decyzją skazać cię na śmierć, czy urzędnikami na naszych usługach, żyjącymi suto za nasze podatki? Dlaczego rząd zwleka z prawdziwą reformą służby zdrowia?!
Samo życie. ja na dzień dobry dałem za przyjęcie do kliniki mojej żony 3 tysiące. Profesor mniej nie bierze
OdpowiedzUsuńWandziu aby ten system zrozumieć to nie tylo konstytucję trzeba cytować, dochodzi do tego ustawa o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, oraz zarządzenia prezesa NFZ w sprawie zawierania i realizacji umów na swiadczenia w różnych zakresach. To w tym miejscu rodzi się patologia, że wszystko wszystkim się należy za darmo ale niestety nie ma na tyle limitów :) Państo nasze nie chce dopuścić prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych, czyli niby kapitalizm i wolny rynek ale tęsknota za socjalizmem. Dobrym krokiem były kasy chorych, które miały się prywatyzować może nawet przez giełdę, a obywatel mógłby dopłacać sobie do składki za szerszy zakres usług zdrowotnych (wzór niemiecki) ale SLD wrzuciło wszystko znowu do jednego worka i mamy jak mamy. Sprawa jest na dłuższą dyskusję może kiedyś pogadamy :)
OdpowiedzUsuń