Nuda, nuda, nic się nie dzieje
10 kwietnia nie zbliżałam się do telewizora, nie słuchałam radia, nie czytałam nic w Internecie. A jednak mnie dopadło! Wszystkie stacje tv, cała prasa, wszystkie fora kipiały relacjami i komentarzami wydarzeń przed Pałacem Prezydenckim jeszcze długi cały tydzień. „Czwarta władza” nie daje nam wyciszyć się po tej rewolcie PiSowskiej. Po tej, „żałobie nieutulonychw żalu” polityków PiS. Nawet już nie wiem, czy można ich jeszcze nazywać politykami, członkami partii, czy już trzeba nazywać ich Prowokatorami i Szalbiercami?
Skoro sam J.Kaczyński, miast pojechać na Wawel, gdzie w ciszy i skupieniu powinien oddać się modlitwie nad grobem brata, biega po Krakowskim Przedmieściu w otoczeniu obrzydliwych haseł na transparentach i nie odcina się od ich treści, powzięłam podejrzenie, że „żałoba” to zwykła hucpa polityczna. Zresztą J. Kaczyński publicznie oznajmił, że: Żałoba manifestowana na Krakowskim skończy się wtedy, kiedy tam stanie pomnik jego brata.
Chcąc nie chcąc dowiedziałam się o biegu przez płotki, o poszturchaniu posłanek i posłów PiS przez strażników miejskich, (po co oni leźli pod pałac?!?) O rozglądaniu się za pepeszą, (czemu nie kałasznikowem?!) Popatrzyłam w sypiące iskry nienawiści oczy słynnej obrończyni krzyża, widziałam nawiedzonych staruszków dziarsko wywijających parasolami z twarzami wykrzywionymi nienawiścią. Widziałam gniew, złość, szaleństwo, zacietrzewienie, nienawiść, widziałam wiele złych emocji. Nie widziałam żałoby, żalu, skupienia. Momentami nie wiedziałam,o co idzie w tym wszystkim, bo przecież nie o uczczenie zmarłych!? Groza!
Chcąc nie chcąc byłam wciągana w gorące dyskusje, żeby nie powiedzieć: pyskówki, toczone przed kamerami, a mające udowodnić, że TO MY MAMY RACJĘ! I strona rządowa i PiS chciały mnie przekonać do swoich racji, wmówić mi, że inaczej się nie da. A ja (podejrzewam, że wraz ze mną większość Polaków), czniam na wasze racje! Dość mam tej ogólnopolskiej rozpierduchy politycznej!
A nasza „kochana” czwarta władza zachłystuje się tym cynicznym cyrkiem politycznym. Na każdym rogu ulicy, w każdym miejscu widziałam tłumy przepychających się reporterów i kamerzystów. Żeby zająć dogodne miejsce do zrobienia zbliżeń, żeby nie uronić ani jednego obrzydliwego słowa, żeby łapać polityków za słówka, żeby mieć co międlić w najlepszym czasie antenowym przez cały tydzień.
Wszystkie telewizje sadzały przed kamerami gości z obu zwalczających się stron. Tych najbardziej „kolorowych”, wygadanych, rzucających powiedzonkami, które da się później analizować, cytować, rozbierać na czynniki pierwsze, którymi da się nadal podkręcać atmosferę. I już ramówka wypełniona po brzegi! Już leci samograj!
Nasza czwarta władza nie przejmuje się zupełnie tym, ile zła czyni tymi relacjami, wszak chodzi o oglądalność! Polacy są coraz bardziej podzieleni, skłóceni, zawzięci, a świat przygląda się nam z politowaniem i obrzydzeniem jak larwie wijącej się na spróchniałym pniaku!
Czego dziś uczą na dziennikarstwie!? Dlaczego tak się dzieje, że wystarczy, że zobaczę, kto zasiada w studiu, żebym - zanim otworzą usta - wiedziała, kto, co powie? Dziennikarze tak zadają pytania, że narzucają z góry odpowiedź. Ba, sami wdają się w spory polityczne, prezentując swoje stanowisko polityczne! Czyż nie powinni być bezstronni? Często „wypożyczają” sobie delikwenta i znęcają się nad swoim gościem bez litości. Przerywają mówiącemu, sami mówią więcej i dłużej niż zaproszony do studia. Bywa, że gość stanowi tylko blade tło do wynurzeń pana, czy pani redaktor. Nie wspomnę o tym, że często mówią, a właściwie krzyczą, wszyscy zgromadzeni w studiu, na raz. Robi się taki tumult, że siedzący przed telewizorem patrzy ze zdumieniem na ten magiel.
Tak sobie marzę: Jak by to było, gdyby dziennikarze przestali biegać za kaczystami i zaprzestali pokazywania ich „żałoby” póki ci nie klęknęliby w skupieniu nad grobem prezydenta? Jak by to było, gdyby reporterska brać po wysłuchania bzdur, inwektyw, oczywistych kłamstw, nie puszczała tego na wizję? Jak by to było, gdyby prowadzący audycję polityczną dziennikarz zadał pytanie, udzielał głosu zaproszonym do dyskusji i milczał? Co by się stało, gdyby dziennikarze zaczęli mówić o tym, co Polaków naprawdę boli i naprawdę obchodzi?
Że zacytuję słynne zdanie z Rejsu: Nuda, nuda, nic się nie dzieje!
Ale ja CHCĘ się nudzić!
Ja też, ja też chcę się nudzić, odpocząć od tych awantur! Własnie wróciłam z grilla , było bosko!
OdpowiedzUsuńJuz nie mam cierpliwości słuchać Kawy na ławę, czy wywiadów u Moniki Olejnik. W tym pierwszym wszyscy mówią jednocześnie i nic nie słychać, a Olejnik mówi najwięcej sama, albo jednocześnie ze swoim rozmówcą i też nic nie można zrozumieć
OdpowiedzUsuń