Za kryzys płacą kobiety
W naszym zmaskulinizowanym świecie, w Polsce zwłaszcza, kobiety ciągle jeszcze mają „pod górkę.” W nadziei na pokazanie poprawności politycznej, w tegorocznych wyborach męska część parlamentu zarządziła tzw.: parytety. Oznaczać to miało wyrównanie szans kobiet na start do Parlamentu. Niestety, skończyło się na gadaniu. Pozornie niby wszystko jest zgodne z szumnymi zapowiedziami. Na listach rzeczywiście pojawiło się wiele nazwisk kobiet, ale koledzy „łaskawie” udostępnili im miejsca „niebiorące’, co w praktyce oznacza zero szans na sukces. Cynizm? Obłuda? Draństwo? Chyba wszystkiego po trosze!
Gdy okazywało się, że kobieta może zabrać męskiej „jedynce” sporo głosów, wylatywała z listy, i tyle, żadnych sentymentów, żadnych parytetów!
To tylko jeden z aspektów życia w Polsce obrazujący stosunek mężczyzn do kobiet, jest ich dużo więcej. Ważniejszych. Jak wykazują badania, kobiety w naszym kraju, ciągle zarabiają o jedną trzecią mniej niż ich koledzy zatrudnieni na równorzędnych stanowiskach. Sfeminizowane zawody: nauczycielki, urzędniczki samorządowe, szwaczki zarabiają mniej niż tak zwane zawody męskie: budowlańcy, spawacze, kierowcy. Lepiej wykształcone kobiety opłacane są dużo gorzej. I choć panowie parlamentarzyści i rządzący bajerują, puszczają oko, fakty mówią same za siebie. Nie ma równości szans, i tyle!
Wiele się mówi o niżu demograficznym, że powinno nas się rodzić więcej, panowie mówią o polityce pro rodzinnej, o tym, z jaką troską pochylają się nad startem młodych ludzi w dorosłe i zawodowe życie. Parole, parole, parole...
Z doświadczenia zawodowego wiem, że kobiety wracające z urlopu macierzyńskiego, są zwalniane z pracy w ciągu tygodnia! Przecież ma małe dziecko, a te wiadomo, może chorować, potrzebuje szczepienia, wizyt kontrolnych u pediatry, a jego mama może chcieć krótszego dnia pracy z powodu karmienia piersią, no rozpacz, no, same straty dla pracodawcy! Choć nikt młodej mamie szczerze nie wyłuszczy powodów zwolnienia i tak wszyscy wiedzą, że główną przyczyną utraty pracy jest posiadanie dziecka.
Podczas rozmowy kwalifikacyjnej kobiety ciągle słyszą pytania: Ile pani ma dzieci? Czy ma pani zamiar mieć dzieci? Czy nie jest pani czasem w ciąży? Co z tego, że takich pytań zadawać w świetle prawa, nie wolno!? Kobieta z dzieckiem przegrywa rywalizację o miejsce pracy z mężczyzną, bo ten jest bardziej dyspozycyjny, choć często gorzej wykształcony. I nie pomagają zapewnienia kobiety – matki, że dzieci nie stanowią przeszkody do wykonywania pracy, bo babcia się zaopiekuje, bo są przedszkola, żłobki...Furda, tam! Do domu! Do garów i pieluch, babo!
Nie mają też lekko kobiety po 45 roku życia na rynku pracy. Niektórzy pracodawcy, już w rozmowie telefonicznej, kiedy to kobieta chce się umówić na rozmowę kwalifikacyjną, pytają o wiek. Usłyszawszy odpowiedź, pracodawca sprytniejszy od razu zmienia front i kłamie, że miejsce niestety już zajęte, bezczelniejszy wali prosto z mostu: Szukam młodszej. Ale młodsza ma małe dziecko, i kółko się zamyka. Pracę dostaje mężczyzna. No, chyba, że zawód jest typowo „damski”,wtedy zatrudnia się kobietę, ale za mniejsze pieniądze; Wiadomo, będzie chodzić na zwolnienia na dziecko, no same straty!
Kolejny przykład dyskryminacji kobiet mamy jak na talerzu obecnie. Przyszedł wrzesień, ruszają przedszkola. Zgodnie z nową ustawą oświatową, którą samorządy skrzętnie wykorzystały do poprawienia swej kondycji finansowej, poszybowały w górę opłaty za pobyt dziecka w tych placówkach. Wszak samorządy mają długi inwestycyjne i wydatki. Czepiam się? Konfabuluję? Nic z tych rzeczy! Za te zmiany zapłacą kobiety. To one wzięły na utrzymanie jednostki samorządowe!
Jakim cudem? Ano, już wyjaśniam. Jak już wyżej wspomniałam, kobiety zarabiają mniej. Opłaty za miejsca w przedszkolach poszybowały w górę, podrożały też wyprawki szkolne. Rodziny zarabiającej dwa razy po 1386 zł brutto (brutalna rzeczywistość w wielu miejscach w kraju!), po prostu nie stać na zapłacenie od 400 do 700 złotych za 8 godzin przedszkola. Gdy mają dwoje dzieci w wieku przedszkolnym stawka się podwaja.
W tej sytuacji dzieje się rzecz nieunikniona! Jeśli pracujesz 8 godzin, nie możesz korzystać z przedszkola tylko do godziny trzynastej, a na odpłatę za nadgodziny cię nie stać, nie pozostaje nic innego, jak...zwolnić się z pracy i zająć wychowaniem i opieką nad potomstwem. Mąż ma szansę dorobić więcej. Aktywna kobieta, chcąca pracować, jest zmuszona siedzieć w domu. Jest bezrobotna, nie zarabia na swoją emeryturę. Później usłyszy: kobiety mają dużo mniejsze emerytury, bo... krócej pracują. A dlaczego pracują krócej? Bo je państwo swoimi ustawami do tego zmusza!
W przedszkolach pracują kobiety: nauczycielki, woźne oddziałowe, kucharki, sprzątaczki. Jeśli dzieci będzie mniej w przedszkolach, nie będzie powodu zatrudniać licznego personelu. Nastąpią redukcje. Kolejne kobiety stracą pracę, i pójdą do domu.
W małych miastach mężowie tych kobiet nie będą mieli większych szans na dodatkowe zarobki, na nadgodziny także. Zatem te rodziny zostaną klientami OPS. A OPS-y to nasze podatki. Rząd przerzucił, zatem utrzymanie tych rodzin na podatnika.
Reasumując, najwięcej za kryzys, za zaciskanie pasa, za szukanie oszczędności w budżecie państwa zapłacą kobiety!
dobrze, ze podjęła pani ten temat. Mam dwoje dzieci w przedszkolu, dostane po kieszeni...
OdpowiedzUsuńnie tylko kobiety dostaną popalić, ja bede musial utrzymać calą rodzinę jak zabraknie na przedszkole:((
OdpowiedzUsuńCo tak cicho? tylko dwie osoby mają problem z przedszkolem? Wspaniałe, bogate miasto!
OdpowiedzUsuńjaki wniosek z tego postu? nie miewać dzieci... .
OdpowiedzUsuńTo niech Pani pomyśli jak się może czuć osoba niepełnosprawna po 40. :) To dopiero boli jak mówią "Jest pan za stary", "Jest pan niepełnosprawny", a dwójkę dzieci trzeba jakoś utrzymać, bo żona wolała zwiać. :)
OdpowiedzUsuńtrzeba się zjednoczyć - my, wszystkie kobiety w polsce... i postanowić, że nie będziemy miały dzieci. zobaczyłybyście, jakby to wszystko szybko się zmieniło, kiedy by właśnie ich nie było. pewnie potem byśmy dostawały pieniążki, żeby tylko zajść w ciążę, najlepiej jak najwięcej razy. chociaż koło się zamyka, bo większość kobiet nie zrozumiałaby sensu tej sprawy i zachodziłaby w ciążę dla pieniędzy i znów zjawiłybyśmy się na tej samej pozycji tylko dziesiątki lat później.nie widzę dla siebie przyszłości w polsce a całe życie jeszcze mam przed sobą, co dobrze o naszym kraju nie świadczy.
OdpowiedzUsuńZawsze tak było i to dziwne, że w Polsce. W kraju b e c i k o w e g o - które ma tylko przymknąć usta wiecznie pragnącym więcej. Problem ten jest dużo bardziej skomplikowany niż nam się wydaje - a zaczyna się od ogromnych składek ZUS, które pracdawca musi zapłacić i za siebei i za pracownika. Państwo takimi wysokimi kosztami uczy właścicieli firm omijać przepisy i doprowadza do sytuacji, kiedy to większość z kobiet nie ma nawet płaconego ZUSU!Zapraszam do siebiepiszę książkę o zmaganiach samotnej matki z dzieckiemhttp://stonkabiedronka.blog.onet.pl/Pozzdrawiam
OdpowiedzUsuńOwszem za kryzys płaca kobiety, ale pewne opinie uwazam za przesadzone. Nie jest prawdą, ze masowo zwalniane sa kobiety po urlopach macierzynskich czy wychowawczych. wiekszośc młodych matek majacych wczesniej pracę pracuje. Ja natomiast zetnęłam się w tym konkretnym roku ze wolnieniem 3 kobiet mających mniej niż 5 lat do emerytury.Problemem nie w dzieciach więc tylko w podejsciu do kobiet w ogóle http://kropla428.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńcoala, jesli się MA DZIECI to NORMALNE że trzeba wyłożyc na nie kasę. Kto ma za nie płacić? ja, twoi sąsiedzi?
OdpowiedzUsuń