Listdo nieboszczyka.
Jestem praworządną obywatelką swojego kraju, Staram się przestrzegać przepisów,zakazów i nakazów. Chociaż przyznaję, nie zawsze to jest łatwe. Niektóre przepisy są tak bzdurne, że aż się same proszą, żeby je co najmniej omijać.
        Niemniej jednak, jak powiedziałam,staram się. Po śmierci mojego męża pozamykałam wszystkie jego sprawy. Powiadomiłam kogo trzeba, że mąż nie żyje. Polikwidowałam jego interesy, sprawy i zobowiązania. Udało mi się to zrobić dość sprawnie.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, wyrzuciłam z domu telewizor. Nie oglądam żadnych seriali. Telewizja nie wnosi do mojego życia nic pozytywnego i odkąd przestała pełnić swą misję, a zaczęła nadawać pop papkę straciłam do niej całe serce.
        Ale – jak się okazało - telewizja nie chce odczepić się ode mnie.
Mąż miał podpisaną umowę z Polsatem. Zadzwoniłam zatem do konsultanta tej firmy. Najpierw wysłuchałam muzyczki. Następnie wysłuchałam instrukcji obsługi połączeń. Wszyscy to znamy: „Jeśli chcesz poznać najnowszą ofertę Polsatu – wciśnij jeden…”. Gdy zaczęłam tracić cierpliwość, automat zagadał wreszcie, że jak nic nie wcisnę – połączy mnie z konsultantem. Nic nie wcisnęłam i po dłuższej chwili trafiłam wreszcie do ucha przedstawiciela Polsatu. Powiadomiłam panią o miłym głosie, że człowiek, z którym mieli zawartą umowę nie żyje. Pani przyjęła do wiadomości, jak mnie poinformowała, odnotowała ten fakt i… natychmiast zapytała czy ja nie mam ochoty skorzystać z niewątpliwie cudnej oferty jej firmy.
        Nie chciałam. Telewizor wyrzuciłam (nie jest to łatwe, nie wyrzuca się sprzętu elektronicznego do kubła, trzeba go utylizować), ostatni abonament zapłaciłam, Polsat powiadomiłam i o całej sprawie zapomniałam. Zwłaszcza, że miałam trudniejsze na głowie.
Jakież wielkie było moje zdumienie, kiedy po miesiącu dostałam z Polsatu… wezwanie do zapłaty,„taktownie” straszące windykacją i komornikiem, adresowane do nieżyjącego męża.
Zadzwoniłam po raz drugi. Wysłuchałam muzyczki i automatu „Jeśli chcesz poznać najnowszą ofertę Polsatu, wciśnij jeden” Nic nie wcisnęłam. Powtórzyłam konsultantowi naszą - ponoć dla mojego bezpieczeństwa-  nagrywaną rozmowę. Ponownie poinformowałam o śmierci ich klienta i mojej niechęci do posiadania telewizora.
Nie pomogło. Po miesiącu znów na nazwisko męża przyszedł list z wezwaniem do zapłaty.
Wkurzona do granic możliwości, wysłałam do Polsatu listem poleconym i Priorytetem na dokładkę .. akt zgonu i powtórnym wyjaśnieniem dlaczego ich klient zaprzestał płacenia. O moich uczuciach, gdy trzymałam w ręku list adresowany do męża, nie wspominam.
Od śmierci mojego męża minął ponad rok. I …TAK, TAK! Macie rację dwa dni temu na nazwisko mojego nieżyjącego męża przyszedł list z Polsatu! W kopercie…jest sześć kolejnych druków przelewów i uprzejma prośba do Szanownego Klienta o terminowe wpłaty.
W tym momencie przypomniał mi się słynny na całą Polskę list lekarza – orzecznika do ZUSu. ZUS niezmiennie co roku pytał, czy jego pacjentowi należy się prawo do renty. Zdesperowany głupim nagabywaniem lekarz odpisał ZUSowi tak, cytuję: Ujebało mu obie nogi i na pewno mu już nie odrosną! Po tym stanowczym stwierdzeniu ZUS wreszcie przyznał pacjentowi stałą rentę.
Zastanawiam się, czy odpisać Polsatowi w podobnym do lekarza orzecznika tonie, czy też podać Polsat do sądu za krzywdy moralne i nękanie?
ja odpowiedziałbym gnojom, jak ten lekarz. lepiej niech posprzatają ten swój burdel, zamiast wkurzać ludzi
OdpowiedzUsuńJa odpowiedziaĹ‚abym Polsatowi tak, jak ten lekarz ZUSowi, i z czapki
OdpowiedzUsuń