Wracając do dziury w naszym Rynku. Bardzo mnie cieszy, że część radnych z Tomaszem Kwiarcińskim postanowili skorzystać z mojej rady i wytoczyć armaty przeciwko właścicielowi nieszczęsnej dla naszego miasta dziury w Rynku, onegdaj pieszczotliwie zwanej „Terenem budowy” a obecnie noszącej miano nie przynoszącego chwały jego posiadaczowi „Terenu prywatnego”.
Swego czasu napisałam, że skoro nie ma w zawartej umowie między miastem a kupującym nic, co pozwoliło by odzyskać teren, który już dawno powinien zdobić, miast szpecić Rynek, powinno się zmusić właściciela albo do rozpoczęcia budowy, albo do zwrócenia terenu miastu.
Propozycja, aby na koszt miasta zasypać dziurę i posiać na niej trawę jest nie do przyjęcia, to nie tak miało być. Wystarczy, że pokryliśmy koszt badań archeologicznych. Napisałam zatem na blogu notkę z propozycją, cytuję :
„Zasypywanie powinno nastąpić na koszt wyłącznie właściciela dziury. Że, w planach zagospodarowania przestrzennego nie ma w tym miejscu skweru?! A, dziura zarośnięta samosiejką pełna śmieci i szczurów w planach zagospodarowania przestrzennego jest !?!
Jeśli w umowie nie ma nic, co pomogło by miastu odzyskać dziurę w Rynku i zasypać ją, to pozostaje nam tylko jedno. Mianowicie, mamy przepisy prawa, dzięki którym miasto może egzekwować od właściciela posesji, aby była ona utrzymywana w należytym porządku”.
W skorzystaniu przez radnych z mojej sugestii, pomogły wspomniane wyżej szczury, które panoszą się w dziurze. Roznoszą zarazki, choroby i mają się bardzo dobrze. Dokarmiają je okoliczne mieszkanki wyrzucające przez okno worki ze śmieciami i resztkami jedzenia wprost do dziury.
Szczury, śmieci i zarazki nikomu dotąd nie przeszkadzały z wyjątkiem kilkunastu estetów. Owszem. Narzekano. Wyśmiewano się z dziury. Wypomniano ją podczas referendum S. Kowalowi. Ale nie zrobiono dotąd nic, żeby dziura zniknęła.
Dlatego bardzo się cieszę, że radni podchwycili mój pomysł wykorzystania służb porządkowych do „negocjacji” z właścicielem „Terenu prywatnego” Sanepid nie może po wizycie w dziurze powiedzieć nic innego ponad to, że dziura w Rynku jest siedliskiem szczurów i wylęgarnią zarazy. A to oznacza tylko jedno: nakaz uporządkowania terenu. Pierwsze koty za płoty! Niechajże Sanepid sprawdza. Niech nakłada kary. Niechajże Straż Miejska pilnuje terminów wyznaczanych przez Sanepid i nakłada mandaty, tak długo, aż pewnego dnia obudzimy się rano, pójdziemy na Rynek a tam nie ma dziury, obskurnego, zardzewiałego płotu i powodu do wstydu dla miasta i jego mieszkańców.
Postanowiłam - o ile radny Kwarciński dokończy podjętego dzieła zasypywania wedle mojego pomysłu, dziury w Rynku - gorąco popierać jego pomysł wprowadzenia w ścisłej strefie Starówki „ochronnego kordonu” dla zabytków i urody miasta. Mam tu na myśli ideę utworzenia „Parku Kulturowego” o którym wiceprzewodniczący rady wspominał na swoim blogu. Wprowadzenie tego pomysłu zmusiło by wszystkich użytkowników starej substancji miasta do oszczędnego szastania wstrętnymi bannerami. Zniknęły by z kamieniczek czerwono – żółte zachęty do nabycia taniego tytoniu i wódek. Przestały by straszyć pionowo wystające ze ścian świecące „reklamy”, które wiszą nawet wtedy, gdy nie ma już firmy, którą sławiły.
Odzyskalibyśmy naszą starówkę, jej urodę i godność zeszpeconą teraz reklamową samowolką, bezguściem i tandetą. Czego sobie i państwu życzę.
Swego czasu napisałam, że skoro nie ma w zawartej umowie między miastem a kupującym nic, co pozwoliło by odzyskać teren, który już dawno powinien zdobić, miast szpecić Rynek, powinno się zmusić właściciela albo do rozpoczęcia budowy, albo do zwrócenia terenu miastu.
Propozycja, aby na koszt miasta zasypać dziurę i posiać na niej trawę jest nie do przyjęcia, to nie tak miało być. Wystarczy, że pokryliśmy koszt badań archeologicznych. Napisałam zatem na blogu notkę z propozycją, cytuję :
„Zasypywanie powinno nastąpić na koszt wyłącznie właściciela dziury. Że, w planach zagospodarowania przestrzennego nie ma w tym miejscu skweru?! A, dziura zarośnięta samosiejką pełna śmieci i szczurów w planach zagospodarowania przestrzennego jest !?!
Jeśli w umowie nie ma nic, co pomogło by miastu odzyskać dziurę w Rynku i zasypać ją, to pozostaje nam tylko jedno. Mianowicie, mamy przepisy prawa, dzięki którym miasto może egzekwować od właściciela posesji, aby była ona utrzymywana w należytym porządku”.
W skorzystaniu przez radnych z mojej sugestii, pomogły wspomniane wyżej szczury, które panoszą się w dziurze. Roznoszą zarazki, choroby i mają się bardzo dobrze. Dokarmiają je okoliczne mieszkanki wyrzucające przez okno worki ze śmieciami i resztkami jedzenia wprost do dziury.
Szczury, śmieci i zarazki nikomu dotąd nie przeszkadzały z wyjątkiem kilkunastu estetów. Owszem. Narzekano. Wyśmiewano się z dziury. Wypomniano ją podczas referendum S. Kowalowi. Ale nie zrobiono dotąd nic, żeby dziura zniknęła.
Dlatego bardzo się cieszę, że radni podchwycili mój pomysł wykorzystania służb porządkowych do „negocjacji” z właścicielem „Terenu prywatnego” Sanepid nie może po wizycie w dziurze powiedzieć nic innego ponad to, że dziura w Rynku jest siedliskiem szczurów i wylęgarnią zarazy. A to oznacza tylko jedno: nakaz uporządkowania terenu. Pierwsze koty za płoty! Niechajże Sanepid sprawdza. Niech nakłada kary. Niechajże Straż Miejska pilnuje terminów wyznaczanych przez Sanepid i nakłada mandaty, tak długo, aż pewnego dnia obudzimy się rano, pójdziemy na Rynek a tam nie ma dziury, obskurnego, zardzewiałego płotu i powodu do wstydu dla miasta i jego mieszkańców.
Postanowiłam - o ile radny Kwarciński dokończy podjętego dzieła zasypywania wedle mojego pomysłu, dziury w Rynku - gorąco popierać jego pomysł wprowadzenia w ścisłej strefie Starówki „ochronnego kordonu” dla zabytków i urody miasta. Mam tu na myśli ideę utworzenia „Parku Kulturowego” o którym wiceprzewodniczący rady wspominał na swoim blogu. Wprowadzenie tego pomysłu zmusiło by wszystkich użytkowników starej substancji miasta do oszczędnego szastania wstrętnymi bannerami. Zniknęły by z kamieniczek czerwono – żółte zachęty do nabycia taniego tytoniu i wódek. Przestały by straszyć pionowo wystające ze ścian świecące „reklamy”, które wiszą nawet wtedy, gdy nie ma już firmy, którą sławiły.
Odzyskalibyśmy naszą starówkę, jej urodę i godność zeszpeconą teraz reklamową samowolką, bezguściem i tandetą. Czego sobie i państwu życzę.
Komentarze
Prześlij komentarz