Cieszę się, że radny Bartłomiej Woś zainteresował się Zamexem, a raczej tym, co z niego zostało. Jak napisała Lokalna radny zaalarmował gazetę że ”walają się tam dokumenty”.
O problemie związanym z pozostałością po Zameksie pisałam już 20 marca br. O tym, że teren jest nawiedzany przez rabusiów – złomiarzy rozbierających zabytkowy budynek. O tym, że teren jest niezabezpieczony i prosiłam radnych o zainteresowanie się tematem. Niestety, żaden z radnych nie odpowiedział mi, czy zapytał panią konserwator zabytków co dalej z tym obiektem, Lokalna też nie wspomniała o moim artykule w tej sprawie. Ale dobrze, że temat podjęto.
Co tam! Nie jestem zazdrosna ani łasa na sławę, dlatego cieszę się, że radni jednak zareagowali. Mam nadzieję, że o sprawie (bo sprawa jest!) zainteresowali nie tylko gazetę, ale i odpowiednie władze.
Jeśli tam się walają dokumenty, to znaczy, że być może doszło do przestępstwa. Wszelkie dokumenty powinny być zarchiwizowane. Te dotyczące danych personalnych pięćdziesiąt lat od ustania działalności firmy powinny być przechowywane w archiwum państwowym, lub innym wskazanym dla tego regionu. Dokumenty ekonomiczne (listy płac) powinny być przechowywane przez lat dwadzieścia. Inne mają czas archiwizacji od piętnastu do dwóch lat. Ale wszystkie powinny trafić do archiwum lub w zorganizowany sposób zostać przekazane do zniszczenia lub makulaturę. Jeśli nadal są w opuszczonym budynku – coś poszło nie tak.
Według mojej wiedzy należycie zadbano o ważne dokumenty firmy. Lwią część dokumentów syndyk masy upadłościowej po Zameksie przekazał do archiwum. Wszystkie dokumenty starannie zszyte i skatalogowane, dotyczące personaliów i zarobków pracowników Polaru a później Zamexu spoczywają bezpieczne w Archiwum Kęszycy Leśnej. Syndyk z góry opłacił też ewentualne wnioski byłych pracowników o wydanie z akt tzw.: RP -7, dokumentu potrzebnego do ZUS przy ubieganiu się o emeryturę. Zainteresowani wyciąg ze swoich akt mają otrzymać za darmo (archiwum jest prywatne). Zatem nic ważnego z dokumentów nie może się dziś walać w budynku. Jednak w ogóle nic nie powinno się walać. „Coldtechnika” opuszczająca fabrykę powinna zadbać o to, by z wiatrem nie hulały żadne dokumenty.
Jest i druga sprawa, która mnie cieszy. Od ponad tygodnia obserwuję intensywne prace przy zabytkowym murku okalającym Kaufland od strony ulicy Dworcowej. W umowie zawartej z głównym wykonawcą budynku marketu zawarto zapis, że w ramach rekompensaty za wycięte kasztanowce (a piękne były i stare) Kaufland zobowiązuje się do licowania części gmaszyska cegłą klinkierową, żeby złagodzić obecność „betoniaka” z strefie zabytkowej. Zobowiązuje się też do budowy drogi łączącej Koszarową z Dworcową. Zobowiązuje się do remontu ulicy Dworcowej i chodników aż do wysokości sztabu. I zobowiązał się do zachowania zabytkowego murka.
Ze zobowiązań drogowych Kaufland się wywiązał. Pozostała do załatwienia sprawa murka. Jak twierdzą fachowcy pracujący obecnie przy rewitalizacji murka, Kaufland wstrzymał część wypłaty za roboty budowlane i nie wypłaci, póki murek nie odzyska dawnej świetności. Murek – podczas prac budowlanych- został częściowo rozebrany, cegły złożono na paletach, a po zakończonych pracach odbudowany. Rozmawiałam z ludźmi odbudowującymi murek. Ściągnięto ich z Lublina, z drugiego końca Polski. Zdawać się zatem mogło, że fachowcy. Jednak konserwator zabytków murku nie odebrał. Panowie z lubelskiego owszem, odtworzyli wiernie murek co do kształtu, niestety pogwałcili prawa konserwatorskie. Gdy zabrakło im starej, klinkierowej cegły (pokruszonej, zniszczonej podczas demontażu) brakujące cegły zastąpili zwykłymi cegłami z jakiejś rozbiórki. Odbudowany murek zamiast odzyskać czerwoną barwę klinkieru i łagodny żółty szlaczek stał się pstrokaty i zatracił przez to swój poprzedni charakter.
Teraz od ponad tygodnia specjalna ekipa fachowców od konserwacji budynków tym razem sprowadzona z Wrocławia, poprawia to, co murarze z lubelskiego spaprali. Najpierw specjalnym materiałem dokładnie „załatali” nawet najdrobniejsze ubytki i pęknięcia w cegłach. Później specjalną farbą pokryli załatane cegły i cały murek, przywracając mu starą kolorystykę. Teraz pracują nad „fugami”. Już niedługo murek odzyska swą dawną urodę. I to mnie cieszy.
O problemie związanym z pozostałością po Zameksie pisałam już 20 marca br. O tym, że teren jest nawiedzany przez rabusiów – złomiarzy rozbierających zabytkowy budynek. O tym, że teren jest niezabezpieczony i prosiłam radnych o zainteresowanie się tematem. Niestety, żaden z radnych nie odpowiedział mi, czy zapytał panią konserwator zabytków co dalej z tym obiektem, Lokalna też nie wspomniała o moim artykule w tej sprawie. Ale dobrze, że temat podjęto.
Co tam! Nie jestem zazdrosna ani łasa na sławę, dlatego cieszę się, że radni jednak zareagowali. Mam nadzieję, że o sprawie (bo sprawa jest!) zainteresowali nie tylko gazetę, ale i odpowiednie władze.
Jeśli tam się walają dokumenty, to znaczy, że być może doszło do przestępstwa. Wszelkie dokumenty powinny być zarchiwizowane. Te dotyczące danych personalnych pięćdziesiąt lat od ustania działalności firmy powinny być przechowywane w archiwum państwowym, lub innym wskazanym dla tego regionu. Dokumenty ekonomiczne (listy płac) powinny być przechowywane przez lat dwadzieścia. Inne mają czas archiwizacji od piętnastu do dwóch lat. Ale wszystkie powinny trafić do archiwum lub w zorganizowany sposób zostać przekazane do zniszczenia lub makulaturę. Jeśli nadal są w opuszczonym budynku – coś poszło nie tak.
Według mojej wiedzy należycie zadbano o ważne dokumenty firmy. Lwią część dokumentów syndyk masy upadłościowej po Zameksie przekazał do archiwum. Wszystkie dokumenty starannie zszyte i skatalogowane, dotyczące personaliów i zarobków pracowników Polaru a później Zamexu spoczywają bezpieczne w Archiwum Kęszycy Leśnej. Syndyk z góry opłacił też ewentualne wnioski byłych pracowników o wydanie z akt tzw.: RP -7, dokumentu potrzebnego do ZUS przy ubieganiu się o emeryturę. Zainteresowani wyciąg ze swoich akt mają otrzymać za darmo (archiwum jest prywatne). Zatem nic ważnego z dokumentów nie może się dziś walać w budynku. Jednak w ogóle nic nie powinno się walać. „Coldtechnika” opuszczająca fabrykę powinna zadbać o to, by z wiatrem nie hulały żadne dokumenty.
Jest i druga sprawa, która mnie cieszy. Od ponad tygodnia obserwuję intensywne prace przy zabytkowym murku okalającym Kaufland od strony ulicy Dworcowej. W umowie zawartej z głównym wykonawcą budynku marketu zawarto zapis, że w ramach rekompensaty za wycięte kasztanowce (a piękne były i stare) Kaufland zobowiązuje się do licowania części gmaszyska cegłą klinkierową, żeby złagodzić obecność „betoniaka” z strefie zabytkowej. Zobowiązuje się też do budowy drogi łączącej Koszarową z Dworcową. Zobowiązuje się do remontu ulicy Dworcowej i chodników aż do wysokości sztabu. I zobowiązał się do zachowania zabytkowego murka.
Ze zobowiązań drogowych Kaufland się wywiązał. Pozostała do załatwienia sprawa murka. Jak twierdzą fachowcy pracujący obecnie przy rewitalizacji murka, Kaufland wstrzymał część wypłaty za roboty budowlane i nie wypłaci, póki murek nie odzyska dawnej świetności. Murek – podczas prac budowlanych- został częściowo rozebrany, cegły złożono na paletach, a po zakończonych pracach odbudowany. Rozmawiałam z ludźmi odbudowującymi murek. Ściągnięto ich z Lublina, z drugiego końca Polski. Zdawać się zatem mogło, że fachowcy. Jednak konserwator zabytków murku nie odebrał. Panowie z lubelskiego owszem, odtworzyli wiernie murek co do kształtu, niestety pogwałcili prawa konserwatorskie. Gdy zabrakło im starej, klinkierowej cegły (pokruszonej, zniszczonej podczas demontażu) brakujące cegły zastąpili zwykłymi cegłami z jakiejś rozbiórki. Odbudowany murek zamiast odzyskać czerwoną barwę klinkieru i łagodny żółty szlaczek stał się pstrokaty i zatracił przez to swój poprzedni charakter.
Teraz od ponad tygodnia specjalna ekipa fachowców od konserwacji budynków tym razem sprowadzona z Wrocławia, poprawia to, co murarze z lubelskiego spaprali. Najpierw specjalnym materiałem dokładnie „załatali” nawet najdrobniejsze ubytki i pęknięcia w cegłach. Później specjalną farbą pokryli załatane cegły i cały murek, przywracając mu starą kolorystykę. Teraz pracują nad „fugami”. Już niedługo murek odzyska swą dawną urodę. I to mnie cieszy.
Witam Autora .Firma ZAMEX mogla istniec i prosperowac do dzisiaj i dalej. W 1994 roku z mojej osobistej inicjatywy prowadzone byly wielokrotne , daleko idace pozytywne rozmowy , z mojej strony z inwestorem firma LIEBHERR , ktora jest "Mercedesem" posrod producentow urzadzen . Dlaczego nie doszlo do tego wiem ja i to moge pod przysiega zeznac.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla jeszcze zainteresowanych
Andrzej Wozniak