Wystarczyło trochę deszczu, trochę słońca i kilka słonecznych, ciepłych dni, żeby wiosna przypomniała sobie o nas. Zazieleniły się skwery, kilkunastoma odcieniami zieleni pękają pąki na drzewach, krzewy pokryły się żółtymi, białymi, różowymi kwiatami. Polany Bażanciarni pokryły się białym, żółtym, fiołkowym kwieciem. Świat przyrody budzi się do życia.
Gdy już słońce zaświeciło i obnażyło nasze miejskie niechlujstwo, pobudziło do działania radnych. Część radnych powołała z pośród siebie grupę uderzeniową do tropienia, fotografowania i sprzątania śmieci. Radni rozpierzchli się po mieście, obrzeżach i tropią dzikie wysypiska śmieci.
Pierwsze, centralne wysypisko śmieci mamy oczywiście w dziurze, czyli na „Terenie prywatnym” w Rynku. Te zostało już rozpoznane i opisane. Można rzec, że to ja zgłosiłam je radnym. Poli - Eco już wie, że ma posprzątać. Na zardzewiałym płocie, który nadal (wbrew obietnicom wyborczym Ruchu Żaganian) nie znika z krajobrazu starówki, otóż na tym płocie pojawiła się malutka karteczka z ostrzeżeniem, żeby nic z dziury w Rynku nie wyjadać, bo rozłożono tam trutkę na szczury.
Szczury nas ludzi, o czym wiemy, nawet po wybuchu jądrowym przeżyją, zatem jednorazowe rozłożenie trutki nie zrobi na nich wielkiego wrażenia. Istnieje obawa, że zmienią stołówkę i poszukają jedzenia (niezatrutego) w piwnicach okolicznych domów. Zawszeć tam jakieś zimowe zapasy jeszcze pozostały. Zatem, uwaga mieszkańcy i sklepy spożywcze przy Rynku, spodziewajcie się „sublokatorów”!
Inne dzikie wysypiska śmieci, których jest bez liku obfotografują i zgłoszą radni z grupy śmieciarzy miejskich do odpowiednich służb. Tylko zastanawiam się, czy radni powinni trwonić czas na sprzątanie miasta? Czy nie powinni raczej zająć się realizacją licznych obietnic przedwyborczych, składanych hojnie i bez liku podczas spotkań przedreferendalnych?
Mamy rokroczną „Akcję sprzątania świata”. Dzieci ze szkół wychodzą z nauczycielami w teren i sprzątają. Mieliśmy w poprzedniej kadencji akcję sprzątania kolonii Laski zwanej Formozą, połączoną (akcją, nie Formozą) z grillowaniem i zabawą. Jaki te „akcje” odnoszą skutek? Ano taki, że niechluje zwietrzywszy, gdzie posprzątane będzie, w okolicach kolonii Laski wyrzucili śmieci wielkogabarytowych (meble) i uciążliwych (gruz) dwa – trzy razy więcej niż w czasach z przed akcji sprzątania.
Zatem jeszcze jedna akcja, jeszcze jeden medialny, popisowy happening nie zmieni wstrętnych nawyków niektórych mieszkańców miasta.
Dzikie wysypiska śmieci, za pieniądze z budżetu miasta i tak rokrocznie sprzątają odpowiednie służby. W każdym budżecie jest na ten cel przeznaczono ok. 20 tys. złotych. Nie muszą tego robić radni.
Co zatem zrobić, żeby zmienić wstrętne nawyki niektórych mieszkańców naszego miasta? Może radni – zamiast biegać po mieście, fotografować śmieci i trwonić czas i pieniądze, powinni ułatwić ludziom legalne pozbywanie się śmieci?
Proponuję, by mieszkańcy mieli prawo i okazję zgłosić odpowiednim służbom, że mają remont i potrzebę pozbycia się gruzu. Albo, że mają do wyrzucenia starą kanapę, lodówkę czy szafę. Z pieniędzy przeznaczanych na usuwanie rokrocznie dzikich wysypisk- sfinansować odbiór od zgłaszającego śmieci. Zamówienie kontenera na gruz podczas remontu kosztuje ok. 700 złotych. Wywiezienie gruzu nocą w bagażniku kosztuje pięć minut strachu. Wielu wybiera tę drugą cenę.
Radni powinni uchwalić dopłaty dla MPOiRD. Przedsiębiorstwo powinno na telefoniczne zgłoszenie odbierać śmieci i raz na miesiąc odbierać szafy, kanapy, i inne duże przedmioty, przyjmując je na przyczepę (załadunek przez pracowników firmy). Wystarczy ogłoszenie: „W dniu takim to, a takim przyjmujemy szafy, kanapy itp. Z odbiorem z mieszkania, jeśli osoba sama znieść i dostarczyć nie potrafi.” MPOiRD wie i ja też wiem, że są miejsca, gdzie gruz przyjmowany jest za darmo i z wdzięcznością, ale trzeba go tam dowieźć na własny koszt. Taką usługę również mogłoby świadczyć MPOiRD dofinansowane na ten cel z budżetu miasta.
A radni, jeśli już łakną happeningu, niech plakatują, organizują wraz ze szkołami „festiwale” twórczości z surowców wtórnych, niech wychowują i uczą Żaganian nie zaśmiecania miasta. Ale dopiero wtedy, gdy będzie gdzie leganie i w miarę niedrogo wyrzucać śmieci. Czy od tego znikną w mieście wszystkie dzikie wysypiska śmieci? Oczywiście, nie! Zawsze znajdzie się jakiś flejtuch, chamuś i idiota, który wywiezie coś do lasu.
Ot. Nie dalej jak w ubiegły piątek, szłam do pracy tropem prawdziwego niechluja i przygłupa. Nie widziałam go, ale zostawił po sobie ślad świadczący o jego głupocie i niechlujstwie. (Pewnie kamery miejskie go (ją) widziały). Mianowicie, co kilka metrów leżały na chodniku porwane w paski gazetki reklamowe jednego z marketów. Poczynając od Rynku, poprzez całą II Armii Wojska Polskiego, przez Bulwar Szarych Szeregów, most i dalej na rondzie w stronę Żaganny. Na całej trasie leżały równo podarte paski gazetki. Czy to normalne??
Gdy już słońce zaświeciło i obnażyło nasze miejskie niechlujstwo, pobudziło do działania radnych. Część radnych powołała z pośród siebie grupę uderzeniową do tropienia, fotografowania i sprzątania śmieci. Radni rozpierzchli się po mieście, obrzeżach i tropią dzikie wysypiska śmieci.
Pierwsze, centralne wysypisko śmieci mamy oczywiście w dziurze, czyli na „Terenie prywatnym” w Rynku. Te zostało już rozpoznane i opisane. Można rzec, że to ja zgłosiłam je radnym. Poli - Eco już wie, że ma posprzątać. Na zardzewiałym płocie, który nadal (wbrew obietnicom wyborczym Ruchu Żaganian) nie znika z krajobrazu starówki, otóż na tym płocie pojawiła się malutka karteczka z ostrzeżeniem, żeby nic z dziury w Rynku nie wyjadać, bo rozłożono tam trutkę na szczury.
Szczury nas ludzi, o czym wiemy, nawet po wybuchu jądrowym przeżyją, zatem jednorazowe rozłożenie trutki nie zrobi na nich wielkiego wrażenia. Istnieje obawa, że zmienią stołówkę i poszukają jedzenia (niezatrutego) w piwnicach okolicznych domów. Zawszeć tam jakieś zimowe zapasy jeszcze pozostały. Zatem, uwaga mieszkańcy i sklepy spożywcze przy Rynku, spodziewajcie się „sublokatorów”!
Inne dzikie wysypiska śmieci, których jest bez liku obfotografują i zgłoszą radni z grupy śmieciarzy miejskich do odpowiednich służb. Tylko zastanawiam się, czy radni powinni trwonić czas na sprzątanie miasta? Czy nie powinni raczej zająć się realizacją licznych obietnic przedwyborczych, składanych hojnie i bez liku podczas spotkań przedreferendalnych?
Mamy rokroczną „Akcję sprzątania świata”. Dzieci ze szkół wychodzą z nauczycielami w teren i sprzątają. Mieliśmy w poprzedniej kadencji akcję sprzątania kolonii Laski zwanej Formozą, połączoną (akcją, nie Formozą) z grillowaniem i zabawą. Jaki te „akcje” odnoszą skutek? Ano taki, że niechluje zwietrzywszy, gdzie posprzątane będzie, w okolicach kolonii Laski wyrzucili śmieci wielkogabarytowych (meble) i uciążliwych (gruz) dwa – trzy razy więcej niż w czasach z przed akcji sprzątania.
Zatem jeszcze jedna akcja, jeszcze jeden medialny, popisowy happening nie zmieni wstrętnych nawyków niektórych mieszkańców miasta.
Dzikie wysypiska śmieci, za pieniądze z budżetu miasta i tak rokrocznie sprzątają odpowiednie służby. W każdym budżecie jest na ten cel przeznaczono ok. 20 tys. złotych. Nie muszą tego robić radni.
Co zatem zrobić, żeby zmienić wstrętne nawyki niektórych mieszkańców naszego miasta? Może radni – zamiast biegać po mieście, fotografować śmieci i trwonić czas i pieniądze, powinni ułatwić ludziom legalne pozbywanie się śmieci?
Proponuję, by mieszkańcy mieli prawo i okazję zgłosić odpowiednim służbom, że mają remont i potrzebę pozbycia się gruzu. Albo, że mają do wyrzucenia starą kanapę, lodówkę czy szafę. Z pieniędzy przeznaczanych na usuwanie rokrocznie dzikich wysypisk- sfinansować odbiór od zgłaszającego śmieci. Zamówienie kontenera na gruz podczas remontu kosztuje ok. 700 złotych. Wywiezienie gruzu nocą w bagażniku kosztuje pięć minut strachu. Wielu wybiera tę drugą cenę.
Radni powinni uchwalić dopłaty dla MPOiRD. Przedsiębiorstwo powinno na telefoniczne zgłoszenie odbierać śmieci i raz na miesiąc odbierać szafy, kanapy, i inne duże przedmioty, przyjmując je na przyczepę (załadunek przez pracowników firmy). Wystarczy ogłoszenie: „W dniu takim to, a takim przyjmujemy szafy, kanapy itp. Z odbiorem z mieszkania, jeśli osoba sama znieść i dostarczyć nie potrafi.” MPOiRD wie i ja też wiem, że są miejsca, gdzie gruz przyjmowany jest za darmo i z wdzięcznością, ale trzeba go tam dowieźć na własny koszt. Taką usługę również mogłoby świadczyć MPOiRD dofinansowane na ten cel z budżetu miasta.
A radni, jeśli już łakną happeningu, niech plakatują, organizują wraz ze szkołami „festiwale” twórczości z surowców wtórnych, niech wychowują i uczą Żaganian nie zaśmiecania miasta. Ale dopiero wtedy, gdy będzie gdzie leganie i w miarę niedrogo wyrzucać śmieci. Czy od tego znikną w mieście wszystkie dzikie wysypiska śmieci? Oczywiście, nie! Zawsze znajdzie się jakiś flejtuch, chamuś i idiota, który wywiezie coś do lasu.
Ot. Nie dalej jak w ubiegły piątek, szłam do pracy tropem prawdziwego niechluja i przygłupa. Nie widziałam go, ale zostawił po sobie ślad świadczący o jego głupocie i niechlujstwie. (Pewnie kamery miejskie go (ją) widziały). Mianowicie, co kilka metrów leżały na chodniku porwane w paski gazetki reklamowe jednego z marketów. Poczynając od Rynku, poprzez całą II Armii Wojska Polskiego, przez Bulwar Szarych Szeregów, most i dalej na rondzie w stronę Żaganny. Na całej trasie leżały równo podarte paski gazetki. Czy to normalne??
Popisuwy i robienie szumu koło siebie, to jest to co radny umie najlepiej
OdpowiedzUsuń