Zaledwie parę dni temu wpisałam na moim blogu króciutką notkę o porzuceniu psa pod sklepem. Dzisiaj już wiem znacznie więcej. O tym, że pani Ewa ok. godziny dziesiątej zobaczyła, że przywiązana do barierki przed sklepem sunia bardzo chce się uwolnić z uwięzi. Jest jej gorąco, prawdopodobnie dręczy ją pragnienie. Szarpiąc się, zamotała się w łańcuszek smyczy i niemal wisi na niej.
Pani Ewa zadzwoniła do pracowników Kauflandu z prośbą o ogłoszenie w sklepie komunikatu, żeby właściciel psa natychmiast pospieszył mu na ratunek. Nic to nie dało.
Gdy po piętnastej wyszłam z pracy o całym zdarzeniu poinformował mnie człowiek pracujący przy renowacji zabytkowego murka obok sklepu.
Sytuacja zmieniła się o tyle, że pracownicy marketu zabrali psa z palącego słońca, przywiązali psiunię na zadaszonym parkingu, nakarmili, napoili. Właścicielki nadal ni widu, ni słychu.
Wtedy postanowiłam pomóc psu i odszukać „wredną babę”, która nawet w towarzystwie własnych dzieci nie zawahała się porzucić psa przed sklepem. Zrobiłam psu zdjęcia i po powrocie do domu zamieściłam je na FB, dołączając gorący apel o pomoc w odnalezieniu „właścicielki”. I poszłam sobie do kuchni i innych zajęć domowych.
Kiedy ponownie weszłam na FB moje zdumienie nie miało granic. A serce mi rosło i rosło. W ciągu godziny miałam ponad 600 (słownie: sześćset!) wejść na bloga. Wiele udostępnień. Posypała się lawina udostępnień. Zaczęłam wierzyć, że uda nam się wspólnie odnaleźć „wredną babę”.
Otrzymałam dziesiątki informacji na priv. Każdą sprawdzałam skrupulatnie, dopytywałam o szczegóły, szukałam powiazań. Byłam też w kontakcie ze Strażą Miejską, bo sunia została umieszczona w przytulisku Straży na Miodowej, powiedziałam im też o akcji internetowej.
Na drugi dzień (30 kwietnia) miałam ponad 2 tysiące wejść na mojego bloga! Takiego zainteresowania sprawą pieska nie spodziewałam się w najśmielszych oczekiwaniach! Ludzie podawali sobie wiadomość o porzuconym piesku z profilu na profil, z ust do ust. Maszyna działała bez zarzutu: Wszyscy szukaliśmy „wrednej baby”.
Pierwszego maja otrzymałam wreszcie najbardziej wiarygodną wiadomość. Wszystkie strzępki sklejone z dotychczasowych informacji nagle ułożyły się w logiczną całość. Sprawa nieco się przeciąga, bo mamy długi weekend i odnoszę wrażenie że nikt nie pracuje, wszyscy balują. Skontaktowałam się w końcu z burmistrzem. Dzięki burmistrzowi Danielowi Marchewce sprawa ruszyła z kopyta. Pomógł mi (mimo, że od rana do wieczora nie wychodzi z majówki) nawiązać kontakt z potrzebnymi mi w tej sprawie osobami.
MAM JĄ! Mam ją! Wrzeszczałam w duchu, bo przecież nie chciałam straszyć sąsiadów, że zaczęłam gadać i wrzeszczeć sama na siebie! Jeszcze gdzieś zadzwonią i przyjadą panowie w białych kitlach i z kaftanem dla mnie. Mam ją! Dzięki setkom czystych serc. Dzięki informacjom zwierzolubów. Jak to cudnie dowiedzieć się, utwierdzić w przekonaniu, że jest wokół nas wielu dobrych ludzi o gorących sercach. Takich, którym ciągle się chce pomagać słabszym. Takich, co nie są obojętni na ból i krzywdę potrzebujących. Kocham Was dobrzy ludzie. Dzięki temu, mogliśmy przeprowadzić tę akcję na FB. Mamy ją, jak na tacy. Na ujawnianie szczegółów jest za wcześnie, bo sprawa w toku. Teraz zajmuje się nią Straż Miejska i policja. Opowiem Wam o niej po zakończeniu, gdy tylko będzie wolno o tym mówić.
A teraz najważniejsze: Suczka znalazła nowy dom! Jest osoba, która ją przygarnie jak tylko to będzie możliwe, która już ją kocha! Jestem wzruszona, stało się jak w bajce: „….i żyli długo i szczęśliwie”.
Pani Ewa zadzwoniła do pracowników Kauflandu z prośbą o ogłoszenie w sklepie komunikatu, żeby właściciel psa natychmiast pospieszył mu na ratunek. Nic to nie dało.
Gdy po piętnastej wyszłam z pracy o całym zdarzeniu poinformował mnie człowiek pracujący przy renowacji zabytkowego murka obok sklepu.
Sytuacja zmieniła się o tyle, że pracownicy marketu zabrali psa z palącego słońca, przywiązali psiunię na zadaszonym parkingu, nakarmili, napoili. Właścicielki nadal ni widu, ni słychu.
Wtedy postanowiłam pomóc psu i odszukać „wredną babę”, która nawet w towarzystwie własnych dzieci nie zawahała się porzucić psa przed sklepem. Zrobiłam psu zdjęcia i po powrocie do domu zamieściłam je na FB, dołączając gorący apel o pomoc w odnalezieniu „właścicielki”. I poszłam sobie do kuchni i innych zajęć domowych.
Kiedy ponownie weszłam na FB moje zdumienie nie miało granic. A serce mi rosło i rosło. W ciągu godziny miałam ponad 600 (słownie: sześćset!) wejść na bloga. Wiele udostępnień. Posypała się lawina udostępnień. Zaczęłam wierzyć, że uda nam się wspólnie odnaleźć „wredną babę”.
Otrzymałam dziesiątki informacji na priv. Każdą sprawdzałam skrupulatnie, dopytywałam o szczegóły, szukałam powiazań. Byłam też w kontakcie ze Strażą Miejską, bo sunia została umieszczona w przytulisku Straży na Miodowej, powiedziałam im też o akcji internetowej.
Na drugi dzień (30 kwietnia) miałam ponad 2 tysiące wejść na mojego bloga! Takiego zainteresowania sprawą pieska nie spodziewałam się w najśmielszych oczekiwaniach! Ludzie podawali sobie wiadomość o porzuconym piesku z profilu na profil, z ust do ust. Maszyna działała bez zarzutu: Wszyscy szukaliśmy „wrednej baby”.
Pierwszego maja otrzymałam wreszcie najbardziej wiarygodną wiadomość. Wszystkie strzępki sklejone z dotychczasowych informacji nagle ułożyły się w logiczną całość. Sprawa nieco się przeciąga, bo mamy długi weekend i odnoszę wrażenie że nikt nie pracuje, wszyscy balują. Skontaktowałam się w końcu z burmistrzem. Dzięki burmistrzowi Danielowi Marchewce sprawa ruszyła z kopyta. Pomógł mi (mimo, że od rana do wieczora nie wychodzi z majówki) nawiązać kontakt z potrzebnymi mi w tej sprawie osobami.
MAM JĄ! Mam ją! Wrzeszczałam w duchu, bo przecież nie chciałam straszyć sąsiadów, że zaczęłam gadać i wrzeszczeć sama na siebie! Jeszcze gdzieś zadzwonią i przyjadą panowie w białych kitlach i z kaftanem dla mnie. Mam ją! Dzięki setkom czystych serc. Dzięki informacjom zwierzolubów. Jak to cudnie dowiedzieć się, utwierdzić w przekonaniu, że jest wokół nas wielu dobrych ludzi o gorących sercach. Takich, którym ciągle się chce pomagać słabszym. Takich, co nie są obojętni na ból i krzywdę potrzebujących. Kocham Was dobrzy ludzie. Dzięki temu, mogliśmy przeprowadzić tę akcję na FB. Mamy ją, jak na tacy. Na ujawnianie szczegółów jest za wcześnie, bo sprawa w toku. Teraz zajmuje się nią Straż Miejska i policja. Opowiem Wam o niej po zakończeniu, gdy tylko będzie wolno o tym mówić.
A teraz najważniejsze: Suczka znalazła nowy dom! Jest osoba, która ją przygarnie jak tylko to będzie możliwe, która już ją kocha! Jestem wzruszona, stało się jak w bajce: „….i żyli długo i szczęśliwie”.
Brawo, dzięki ludziom też, ale to dzięki PANI DETERMINACJI i EMPATII dla tych najsłabszych czyli zwierzą t dwunożny śmieć będzie miał dym. Cieszę się, ze sunia będzie miała dobrego człowieka. WIELKI SZACUN dla PANI.
OdpowiedzUsuńkaska
Jestem pełna podziwu Pani determinacji, ciesze sie ze są jeszcze na świecie tacy ludzie ;) Brawo!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
wielki szacunek dla Pani....serce mi rośnie gdy czytam o cudownym zakończeniu, tak podłej sprawy....mam nadzieję, że *wredna baba* dostanie za swoje...pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBrawo dla Pani !! Nie mogę pojąć jak mozna porzucic wlasnego zwierzaka który sie na pewno żzył z rodziną i dziećmi. Jaki przykład te dzieci mają od matki ?? Brawo dla pani,że piesek już nie jest sam. Popłakałam się czytając zarówno o znalezionym piesku jak i zblizającym sie szczęśliwym zakończeniu.
OdpowiedzUsuń... dzięki , kochana jesteś... więcej ludzi o takim sercu jak Twoje a wiele biednych zwierzaków zostanie uratowanych... a takie padliny jak ,,tamta,, trzeba tępić i upubliczniać koniecznie !
OdpowiedzUsuńJest Pani niesamowita dzięki pani suczka żyje i będzie miała nowy dom. Ja sama mam suczkę i bardzo ją kocham. Proszę napisać co dalej z tą babą i suczką. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPani Wando, ogromny szacunek dla Pani!!!!
OdpowiedzUsuńKasiu, Mario, Weroniko, Agnieszko, Elko, Aniu. Bardzo Wam wszystkim dziękuję za dobre słowo. Zbyt mocno mnie dopieszczacie. Do sukcesu głównie przyczynili się dobrzy ludzie z FB, którym chciało się poświęcić chwilkę czasu, rozejrzeć się i odpowiedzieć na mój apel. Bez nich nic nie mogłabym zrobić. To im należą się słowa uznania :)
OdpowiedzUsuńWielki szacunek dla Pani! Gdy zobaczyłam zdjęcia tego pieska pod sklepem to zrobiło mi się badzo smutno na jego widok. A dzięki Panie już jestem spokojna o tą suczkę brawoo!!!
OdpowiedzUsuńto pani uruchomiła lawinę dobrych serc, wielki szacun
OdpowiedzUsuńWanda jestes super!!!
OdpowiedzUsuńJest pani "WIELKA" bardzo dziękuję za siłę walki, za to , że kobieta poniesie karę, a cudowny psiak będzie miał nowy dam. Wspaniała wiadomość , oby takich więcej, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPies wygląda na czystego i zadbanego, być może ma czipa. Trzeba najpierw to sprawdzić. Często zdarza się, że ludzie zapominają o zwierzaku - zakupy, dzieci, harmider. Niedawno jakiś jegomość ciągnął psa na smyczy autem przez całe miasto, bo dziecko mu się zesrało i zapomniał o psie. Uchwycił to monitoring na ulicach - takie rzeczy się zdarzają i nie trzeba od razu osądzać kogoś od czci. Inna sprawa, że babsztyl od razu nie wrócił po zwierzę, kiedy się zorientował, że go nie ma. A zatem być może intencja porzucenia - mniejsza z tym. Pani informacja jest szczątkowa. Jaki Kaufland? W jakim mieście i województwie? Jeśli umieszcza Pani pytanie, czy ktoś poznaje tę suczkę, to proszę uściślić, o jakim regionie jest mowa. Znalazłem tę informację na facebooku, bo moi znajomi ją udostępnili. Wzięli ją od swoich znajomych. Po prostu wkleili i to wszystko. Setki udostępnień i nikt nie ma pojęcia, o jakim mieście Pani pisze! Spotykam się z tym problemem nagminnie - ludzie, piszecie o krzywdzie zwierząt, szukacie zaginionych, ogłaszacie znalezione, oczekujecie, że ktoś się zgłosi z jakiegoś regionu, tylko do głowy wam nie wpadnie, że czyta was cała Polska, a nawet świat!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam panią i pani upartość. Słyszy się nieraz o psach zostawionych w lasach, wiem bo mieszkam przy lesie i kilka razy ze schroniska ludzie zabierali takie psy ale żeby być tak bezczelnym i zostawić tam gdzie każdy myśli że właściciel zaraz przyjdzie w głowie się nie mieści. Życzę aby sunia miała jak najlepiej a właścicielkę najlepiej przywiązać przed marketem na miejscu pieska. A mnie jakiś facet będzie pouczał że psy powinnam trzymać na zamkniętym podwórku chociaż pies na wsi ma prawo biegać do dwustu metrów od gospodarstwa swobodnie. I wieczne narzekanie na ludzi ze wsi że źle traktują zwierzęta. Ludzie z miasta myślą że są anonimowi i bezkarni. Właśnie przykład że wszędzie są ludzie i zwyrodnialcy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSUPER, cieszę się ,że nie uszło tej babie płazem, jesteś dzielna !!!! Z pozdrowieniami.
OdpowiedzUsuńIwona z Wrocławia
A czy wyjaśnia się sprawa ewentualnych szczeniaków . Bo czytałam ,że mogła niedawno się oszczenić ?
OdpowiedzUsuńGratuluję, że się udało! Brawo, że Pani się nie poddała.
OdpowiedzUsuńPowinien ktoś jej odebrać dzieci, bo jak zaczną jej przeszkadzać też je gdzieś zamknie w samochodzie na słońcu. Jak nie ona, to one kogoś gotowe skrzywdzić jak trochę podrosną. Tak się kształci zabójców - najpierw znęcają się nad zwierzętami...
Nie wyobrażam sobie tak zostawić członka rodziny.
BRAAAAAAAAAAAAAAWO!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBrawo :))) Ale Pani ma werwę do dziąłania!!!1 a teraz karę dla tej baby co zostawiła psa pod marketem
OdpowiedzUsuńByłabym zachwycona, gdyby suczka faktycznie trafiła do odpowiedzialnej osoby, ale obawiam się, że wredna baba jakoś się z tego wymiga i psina wróci do niej :(
OdpowiedzUsuńNie dostanie suni. Nigdy!
OdpowiedzUsuńSprawą zajeła się straż miejska, i powiadomiła policję. Nie będzie litości.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem co z miotem. "wredna baba" ma profil na fb, tam "lansuje" szczeniaczki. Nie odpuszczę, dowiemy się co z nimi :)
OdpowiedzUsuńPani Wando! Jest Pani wspaniała i ci wszyscy ludzie którzy w jakiś sposób pomogli w odnalezieniu tej bezwstydnej baby!!! Ja mieszkam w Stanach Zjednoczonych ale przeczytałam o tym wydarzeniu na kolegi FB. Muszę powiedzieć, ze serce mi sie uradowało, ze mam takich wspaniałych rodaków. Dziękuje!!!
OdpowiedzUsuńGrażyna
po pierwsze: było napisane, że nie miał czipa. po drugie: zakupy, dzieci.... zapomniała o psie na kilka dni???? sie nie bierze psa do kauflandu wszystko jedno w jakim miejscu na ziemi! po trzecie: wiele osób sobie poradziło, bo baba znaleziona. jak się chce to można, jak się nie chce to się czepia! widać miłość do zwierząt jest pochodnią w mroku zbydlęcenia :)
OdpowiedzUsuńPani Wando! wielki szacunek! kilkanaście lat temu adoptowaliśmy bokserkę, porzuconą w centrum Łodzi. chorą, nieszczęśliwą, ze złamaną łapą. żal ogromny, że nie było wtedy pod ręką fb. Pozdrawiam serdecznie, z nadzieją na wymierzenie babie sprawiedliwości. Uściski dla psiuńki.
ooooo..... proszę zdradzić ten profil, jak już będzie można. zrobimy jej darmową reklamę!
OdpowiedzUsuń