Wybory parlamentarne tuż, tuż ale u nas ich nie widać. Miasto nie jest zarzucone banerami, plakatami, ulotkami. Jest cicho, jak makiem zasiał. Nikt nie przepytuje kandydatów na okoliczność ewentualnej pracy w parlamencie, gdyby zostali wybrani. Nikt nie jest ciekaw, czym kandydaci chcieliby się tam zajmować? Co zrobić dla poprawy życia rodaków? Na czym się znają, i co chcą osiągnąć?
Tak naprawdę, zastanawiam się, czemu my, Polacy, nie chcemy chodzić do wyborów?
Dlaczego ci, którzy jednak pójdą „odwalają obywatelski obowiązek;' stawiając krzyżyk przy jedynce?
Jeśli ktoś chce zagłosować na Zjednoczoną Lewicę, PiS lub PO to stawia najczęściej krzyżyk przy pierwszym nazwisku na liście. Po wyborach zżymamy się: po co ja głosowałam(łem), skoro znów w sejmie są te same „zgrane gęby” ? Ludzie tak dalece oderwani od rzeczywistości, że nawet nie wiedzą, ile zarabia przysłowiowy Kowalski otrzymujący najniższą krajową? Ludzie, których umowy „śmieciowe”, wiek emerytalny, dostęp do lekarzy swoich rodaków i wyborców obchodzi tyle co zeszłoroczny śnieg i to tylko w okresie kampanii wyborczej? Ludzie, którzy stworzyli dla siebie ponadprzeciętne przywileje, od immunitetów obejmujących nawet jazdę „po pijaku” poczynając na wielotysięcznych odprawach po zakończeniu kadencji kończąc? Ludzi, którzy spokojnie oddają na przemiał 100 tysięcy głosów domagających się referendum? Ludzi, którzy deklarowali przed wyborami likwidację Senatu, powiatów, agencji rolniczych i innych tworów, w których przechowuje się członków koterii, rodzin, kolesiów i znajomych „króliczka”?
To zniechęca przeciętnego wyborcę i kolejna grupa postanawia nie uczestniczyć w kolejnych wyborach. Musimy jednak mieć świadomość, że kartką wyborczą można zmienić, jeśli nie wszystko, to wiele.
Zastanówmy się. Kto układa listy wyborcze? Przywódcy, prezesi, szefowie ugrupowań. Cóż zatem dziwnego, że na tak zwanych „miejscach biorących', czyli pozycja pierwsza, do góra trzeciej pozycji na liście pojawiają się parlamentarzyści? To oni są we władzach i oni dbają o swój interes! Zaraz za nimi są tacy, którzy są wierni, „oddani sprawie' przewidywalni. Oni nie mogą zagrozić pozycji „jedynki', ale są wystarczająco rozpoznawalni, żeby uzbierać sporo głosów i dorzucić się do „stanu posiadania” całego ugrupowania.
Poddając się tej formie głosowania, czyli stawiając krzyżyk przy jedynce na liście – utrwalamy stan obecny, czyli od ponad 20 lat niemal niezmieniony skład parlamentu!
Na tych „jedynkach” często lądują „spadochroniarze”. Są nimi, a jakże! parlamentarzyści. Ale tak dobrze znani w swoich okręgach wyborczych z „nicnierobienia”, że tam u siebie, na swoim terenie nie mają szans na reelekcję. Ale partii, ugrupowaniu komitetowi (niepotrzebne skreślić) są w parlamencie potrzebni, bo głosują wiernie, zgodnie z „dyscypliną partyjną” partii, ugrupowania, komitetu.
Przy obecnie obowiązującej ordynacji wyborczej nie możemy zmienić wszystkiego, ale możemy spróbować zmienić starych wyjadaczy na ludzi nowych, nieskażonych gnuśnością, i oderwaniem od rzeczywistości.
Przeczytajmy wszystkie listy kandydatów na parlamentarzystów. Dokładnie. Uważnie. I zagłosujmy na tych ze środka list! Omijajmy ostatnią pozycję na liście – ona też jest cenna dla partii, ugrupowania, komitetu. Zatrzymajmy się na środku listy.
Tam znajdziesz ludzi oddanych, społeczników, działaczy stowarzyszeń, pracujących na rzecz swojego środowiska bez oglądania się na profity, bo ich tu nie ma! I samorządowców. Ich znasz, na nich możesz oddać głos, bez wstydu. Widzisz ich przy pracy, wiesz, jak się zachowują, czy pomagają innym, czy im się „chce chcieć” Oni cię nie zawiodą. Takie głosowanie może „zamieszać' na naszej scenie politycznej. Idąc do wyborów omijając „jedynki” możemy zmienić skład sejmu. Przynajmniej spróbujmy.
Komentarze
Prześlij komentarz