PiS nagminnie łamie prawo. Nawet, albo zwłaszcza to, zawarte w regulaminie Sejmu. Ustawy tzw.: ustrojowe nie mają prawa być zgłaszane jako poselskie. Te, które dotyczą całego społeczeństwa powinien do Sejmu wnosić rząd. Dlaczego tak nie jest? Ano dlatego, że projekty ustaw poselskich są wolne od konsultacji. Wprowadzając do sejmu ustawy ustrojowe jako projekty poselskie PiS nie musi się liczyć z opinią ekspertów, z opiniami środowisk, których proponowane zmiany dotyczą, nie musi czekać na opinię prawników, a nawet nie musi brać pod uwagę negatywnych opinii sejmowego Biura Legislacyjnego. Omijając obowiązujące procedury, PiSowska większość może procedować ustawy wysmażone nocą na Nowogrodzkiej i jedynym kryterium dopuszczającym projekt do wejścia w porządek prawny Polski jest wola rezydującego tamże szeregowego posła. Tak szubrawie wprowadzony projekt ustawy jest „załatwiany” głosami PiS-u w ciągu kilku godzin. I, II czytanie, szast-prast i już kaprys prezesa staje się obowiązującym nas prawem. To że PiS notorycznie łamie procedury i prawo- wszyscy wiemy. Nawet niektórzy się do tego przyzwyczaili. Opozycja parlamentarna daje się w ten sposób procedowania wkręcać. Z wyjątkiem obecnego Senatu, który proces legislacyjny przeprowadza prawidłowo. Dlatego, moim zdaniem opozycja parlamentarna przegrywa, nie tylko z powodu mniejszości w Sejmie. Głównym powodem jest brak opinii ekspertów, i brak czasu na dogłębną analizę wnoszonych projektów ustaw. Szybko, byle jak, po łebkach i zanim zdążą się wczytać PiS już sprawę przyklepuje, bo ich posłowie nie są od myślenia tylko od głosowania. Tak też było z ustawą o podwyżkach dla wierchuszki rządowej i parlamentarnej.
Za podwyższeniem pensji posłom nie głosowali Kaczyński, Kamiński, Macierewicz, Ziobro. PIS nie miało większości i tego przepisu sami nie daliby rady przegłosować. Pomogła im opozycja. Kierownictwo PIS butnie pokazało, że nie muszą głosować, mają od tego swoich pachołków i „pożytecznych idiotów”z opozycji. Dlaczego opozycja nie domaga się dostarczania im projektu uchwał z wyprzedzeniem, pozwalającym na przeanalizowanie jej treści? Nie wiem. Wiem jedno: Dziś za tę swawolę zapłacili najwyższą cenę – utratą wiarygodności i poparcia społeczeństwa. To będzie bolało. I nazywanie tej katastrofy legislacyjnej przez B. Budkę „błędem,” który Senat musi naprawić jest kpiną z elektoratu.
Komentarze
Prześlij komentarz